
Paweł Okopień poruszył temat telewizorów Apple, więc nie mogłem powstrzymać się przed dodaniem swoich trzech groszy…
W telewizorach też nie zwyciężył jeden system operacyjny, jak w przypadku smartfonów. Dlatego też niemal każdy z producentów musi zatrudnić swoich deweloperów, dbać o bezpieczeństwo danych oraz prowadzić indywidualne rozmowy z dostawcami treści zarówno tymi globalnymi, jak i lokalnymi. Jest to też rynek, gdzie znakomita część sprzedaży to produkty z niższej półki, a modele premium są wsparciem ich sprzedaży i elementem budowy marki.
Wystarczy obranie bardzo prostej drogi, abym się nim poważnie zainteresował:
- musi mieć wejścia HDMI w najnowszym standardzie,
- wystarczy wbudowany Apple TV z opcją zmiany źródła obrazu (konsola, itp.),
- musi być opcja wyjścia HDMI i audio na zewnętrzny wzmacniacz,
- opcjonalnie chętnie widziałbym zestaw głośników bezprzewodowych w stylu HomePod (ale tańszych) do zestawu 5.1/7.1,
- musi się nie wieszać i działać szybko (jak przed wieloma laty).
Znając Apple, to jest za proste. Steve Jobs przed śmiercią powiedział, że „rozwiązali ten problem”, więc ciekawy jestem co dokładnie wymyślili. Jak pokazują komputery Apple, firma nie boi się odpowiedniej ilości portów, gdy są one potrzebne, więc o to raczej bym się nie martwił. Pytanie jedynie, czy nie zdecydują się stworzyć telewizora (jeśli w ogóle) dla cord-cutterów, bez wsparcia dla tradycyjnej telewizji – sam korzystam jedynie z iTunes, Plexa i Apple TV, więc nie miałbym nic przeciwko takiej decyzji.
Cena oczywiście nie może być z kosmosu względem konkurencji. A przynajmniej nie może bez jakiegoś naprawdę przełomowego rozwiązania.