Quantcast
Channel: Wojtek Pietrusiewicz, Autor w serwisie iMagazine
Viewing all 2843 articles
Browse latest View live

Promocje w Amazonie – odliczanie do Black Friday i Cyber Monday (22/11/2018)

$
0
0

Zaczęły się pojawiać ciekawe promocje na Amazonie, więc przez najbliższych kilka dni, od dzisiaj do Cyber Monday, będę publikował to, co moim zdaniem, może Was zainteresować.

 

 

 

 


Uwaga – Ceny i dostępność mogą się zmienić od czasu publikacji tego wpisu. Powyższe ceny uwzględniają VAT 19%, więc jeśli adresem dostawy będzie Polska, to zostanie to przeliczone w koszyku na VAT 23%. Jeśli nie jest oferowana wysyłka do Polski (staram się takich produktów tutaj nie dodawać), to możecie skorzystać z usług firm podobnych do Mailboxde. Jeśli kupicie coś przez naszego linka, to na niektórych z nich możemy otrzymać kilka procent prowizji, za co jesteśmy Wam bardzo wdzięczni, bo pozwala to utrzymać redakcję.

Jeśli artykuł Promocje w Amazonie – odliczanie do Black Friday i Cyber Monday (22/11/2018) nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.


Black Friday w Amazon (23/11/2018)

$
0
0

Zapraszam dzisiaj na promocje z okazji Black Friday w Amazonie.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


Uwaga – Ceny i dostępność mogą się zmienić od czasu publikacji tego wpisu. Powyższe ceny uwzględniają VAT 19%, więc jeśli adresem dostawy będzie Polska, to zostanie to przeliczone w koszyku na VAT 23%. Jeśli nie jest oferowana wysyłka do Polski (staram się takich produktów tutaj nie dodawać), to możecie skorzystać z usług firm podobnych do Mailboxde. Jeśli kupicie coś przez naszego linka, to na niektórych z nich możemy otrzymać kilka procent prowizji, za co jesteśmy Wam bardzo wdzięczni, bo pozwala to utrzymać redakcję.

Jeśli artykuł Black Friday w Amazon (23/11/2018) nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Cyber Monday w Amazon (26/11/2018) – na to czekaliśmy

$
0
0

Amazon przede wszystkim „obchodzi” Cyber Monday, więc wszyscy czekaliśmy na jakieś wyjątkowe promocje w tym dniu… oto i one.

 

 

 


Uwaga – Ceny i dostępność mogą się zmienić od czasu publikacji tego wpisu. Powyższe ceny uwzględniają VAT 19%, więc jeśli adresem dostawy będzie Polska, to zostanie to przeliczone w koszyku na VAT 23%. Jeśli nie jest oferowana wysyłka do Polski (staram się takich produktów tutaj nie dodawać), to możecie skorzystać z usług firm podobnych do Mailboxde. Jeśli kupicie coś przez naszego linka, to na niektórych z nich możemy otrzymać kilka procent prowizji, za co jesteśmy Wam bardzo wdzięczni, bo pozwala to utrzymać redakcję.

Jeśli artykuł Cyber Monday w Amazon (26/11/2018) – na to czekaliśmy nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Projekt Raspberry Pi – 6 – Dodajemy sterowanie TV, Apple TV i amplitunerem do HomeKit przez Homebridge i Logitech Harmony

$
0
0
Raspberry Pi logo

Niedawno Paweł Okopień wrzucił informację o Logitech Harmony współpracującym z Homebridgem. Gdybym wiedział o tym wcześniej, to bym go ubiegł, ale nie wiedziałem, więc nadrabiam zaległości.


Ten projekt jest możliwy dzięki uprzejmości Botland, który dostarczył następujące elementy umożliwiające jego wykonanie:


Spis treści

  1. Instalacja i konfiguracja Raspbian (Wi-Fi, SSH i VNC).
  2. Instalacja Homebridge i konfiguracja Xiaomi Air Purifier 2.
  3. Uruchomienie kamery Raspberry Pi NOIR pod HomeKitem.
  4. Dodajemy pozycję w HomeKit, wyświetlającą jakość powietrza na dworze.
  5. Dodajemy prognozę pogody do HomeKit dla naszej ulicy.
  6. Dodajemy sterowanie TV, Apple TV i amplitunerem do HomeKit przez Homebridge i Logitech Harmony.

Składniki

Poza RPi Zero W, wspomnianym powyżej, potrzebny będzie Logitech Harmony Hub, Logitech Harmony Companion (obecnie w promocji – kupujcie w ciemno!) lub Logitech Harmony Elite. Te są trudno dostępne w Polsce, więc polecam kupno ich na Amazonie – mój dotarł po dwóch dniach.

Konfiguracja Logitech Harmony

Swój Logitech Harmony Companion skonfigurowałem tak, że utworzyłem w nim jedną akcję TV, która:

  1. Włącza telewizor i przełącza go na odpowiednie wejście HDMI (akurat tego nie robi, bo na sztywno mam ustawione wejście HDMI, ale gdybym nie miał, to mógłbym to robić).
  2. Włącza amplituner i przełącza go na wejście TV/CBL, do którego podłączony jest Apple TV.
  3. Włącza Apple TV.

Podpowiem jeszcze, że osobno konfigurowałem pilota, którego dostałem w komplecie. Przyciski Volume Up/Down sterują amplitunerem, a całą resztę skonfigurowałem tak, aby sterować Apple TV, dzięki czemu na ławie mogę mieć tylko jednego pilota.

Po co?

Mam bardzo dobry amplituner, który niestety ma już swoje lata, co powoduje, że CEC w nim działa tylko prawidłowo przy wyłączaniu sprzętów. Sam telewizor ma już 10 lat, ale nadal działa lepiej niż dobrze, więc nie ma sensu jego wymiana. Do tego dochodzi jeszcze Apple TV. No i fakt, że każde z tych urządzeń ma swojego pilota. Finalnie sprowadza się to do następującej sytuacji:

  • włączenie Apple TV włącza Apple TV – TV i amplituner milczą
  • wyłączenie Apple TV wyłącza wszystko automatycznie (CEC)

Jak wiecie, mam HomePoda, za pomocą którego steruję głosowo wybranymi sprzętami. Skoro mogę z nim zintegrować Logitecha Harmony i dzięki temu sterować wszystkim głosowo, to musiałem to zrobić.

Przepis

Mój Raspberry Pi jest skonfigurowany zgodnie ze spisem treści powyżej. Ma integrację Xiaomi Air Purifier 2, kamery Rasperberry Pi NOIR, prognozy pogody i jakości powietrza. Od tamtej pory raz go restartowałem i nic nie zmieniałem – cały czas wszystko działa prawidłowo. Aby dodać do niego Logitecha Harmony, należy zrobić co następuje:

  1. Zalogować się na Raspberry Pi poprzez SSH.
  2. Wpisać komendę npm install homebridge-harmonyhub -g – jeśli zwróci błąd, to proszę skorzystać z komendy w punkcie nr 3.
  3. Wpisać komendę sudo chown -R $USER /usr/local && npm install homebridge-harmonyhub -g jeśli ta z punktu nr 2 zwróciła błąd.
  4. Otworzyć plik /var/homebridge/config.json do edycji.
{
    "bridge": {
        "name": "Homebridge",
        "username": "XX:XX:XX:XX:XX:XX",
        "port": 51826,
        "pin": "031-45-154"
    },
    "description": "HomePi Homebridge.",
    "accessories": [{
            "accessory": "Air",
            "apikey": "KLUCZ",
            "latitude": "xx.xxxxxx",
            "longitude": "yy.yyyyyy",
            "name": "DZIELNICA"
        },
        {
            "accessory": "Air",
            "apikey": "KLUCZ",
            "latitude": "xx.xxxxxx",
            "longitude": "yy.yyyyyy",
            "name": "MIASTO"
        }
    ],
    "platforms": [{
            "platform": "MiAirPurifierPlatform",
            "deviceCfgs": [{
                "type": "MiAirPurifier2",
                "ip": "192.168.xxx.xxx",
                "token": "xxx",
                "airPurifierDisable": false,
                "airPurifierName": "MiAirPurifier2",
                "silentModeSwitchDisable": false,
                "silentModeSwitchName": "MiAirPurifier2 Silent Mode Switch",
                "temperatureDisable": false,
                "temperatureName": "MiAirPurifier2 Temperature",
                "humidityDisable": false,
                "humidityName": "MiAirPurifier2 Humidity",
                "buzzerSwitchDisable": true,
                "buzzerSwitchName": "MiAirPurifier2 Buzzer Switch",
                "ledBulbDisable": true,
                "ledBulbName": "MiAirPurifier2 LED Switch",
                "airQualityDisable": false,
                "airQualityName": "MiAirPurifier2 AirQuality"
            }]
        },
        {
            "platform": "WeatherStation",
            "name": "Pogoda DZIELNICA",
            "key": "xxx",
            "location": "pws:XXXXXXXXX",
            "interval": "4",
            "forecast": "3days"
        }
    ]
}

Powyżej widać konfigurację przed dodaniem Logitecha. Do niej, na końcu, należy dopisać:

},
{
        "platform": "HarmonyHub",
    "name": "Harmony Hub"
}

Finalnie otrzymujemy taką konfigurację:

{
    "bridge": {
        "name": "Homebridge",
        "username": "XX:XX:XX:XX:XX:XX",
        "port": 51826,
        "pin": "031-45-154"
    },
    "description": "HomePi Homebridge.",
    "accessories": [{
            "accessory": "Air",
            "apikey": "KLUCZ",
            "latitude": "xx.xxxxxx",
            "longitude": "yy.yyyyyy",
            "name": "DZIELNICA"
        },
        {
            "accessory": "Air",
            "apikey": "KLUCZ",
            "latitude": "xx.xxxxxx",
            "longitude": "yy.yyyyyy",
            "name": "MIASTO"
        }
    ],
    "platforms": [{
            "platform": "MiAirPurifierPlatform",
            "deviceCfgs": [{
                "type": "MiAirPurifier2",
                "ip": "192.168.xxx.xxx",
                "token": "xxx",
                "airPurifierDisable": false,
                "airPurifierName": "MiAirPurifier2",
                "silentModeSwitchDisable": false,
                "silentModeSwitchName": "MiAirPurifier2 Silent Mode Switch",
                "temperatureDisable": false,
                "temperatureName": "MiAirPurifier2 Temperature",
                "humidityDisable": false,
                "humidityName": "MiAirPurifier2 Humidity",
                "buzzerSwitchDisable": true,
                "buzzerSwitchName": "MiAirPurifier2 Buzzer Switch",
                "ledBulbDisable": true,
                "ledBulbName": "MiAirPurifier2 LED Switch",
                "airQualityDisable": false,
                "airQualityName": "MiAirPurifier2 AirQuality"
            }]
        },
        {
            "platform": "WeatherStation",
            "name": "Pogoda DZIELNICA",
            "key": "xxx",
            "location": "pws:XXXXXXXXX",
            "interval": "4",
            "forecast": "3days"
    },
    {
            "platform": "HarmonyHub",
            "name": "Harmony Hub"
    }
    ]
}

Teraz pozostaje już tylko zrestartować Homebridge’a komendą sudo systemctl restart homebridge.

Jego restart trwa mniej więcej minutę, więc w trakcie restartu możecie na bieżąco powtarzać komendę sudo systemctl status homebridge, aby sprawdzać czy wszystko ładuje się prawidłowo. Na koniec powinno pojawić się coś w stylu:

Nov 26 13:39:17 HomePi homebridge[1846]: [2018-11-26 13:39:17] Homebridge is running on port 51826.
Nov 26 13:39:20 HomePi homebridge[1846]: [2018-11-26 13:39:20] [Harmony Hub] Fetching Logitech Harmony activities...
Nov 26 13:39:22 HomePi homebridge[1846]: [2018-11-26 13:39:22] [Harmony Hub] Found activities:
Nov 26 13:39:22 HomePi homebridge[1846]:         TV
Nov 26 13:39:22 HomePi homebridge[1846]:         PowerOff

Wynik operacji

Wystarczyło teraz uruchomić aplikację Home (pod iOS lub MacOS), a pozycja Living Room TV powinna być natychmiast dostępna.

Nazwa bierze się stąd, że urządzenie jest w pokoju Living Room, a akcja nazywa się TV – Homebridge i HomeKit przejmują tutaj nazwę nadaną podczas konfigurowania Logitech Harmony.

Teraz wystarczy, że powiem „Hey Siri, turn on the TV” albo „Hey Siri, turn on Living Room TV” (lub wiele innych fraz), a wszystkie sprzęty się włączą automatycznie. Można też oczywiście wcisnąć kafelek Living Room TV w aplikacji Home (drugie kliknięcie wyłączy wszystko).



Jeśli artykuł Projekt Raspberry Pi – 6 – Dodajemy sterowanie TV, Apple TV i amplitunerem do HomeKit przez Homebridge i Logitech Harmony nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

iPad Pro & Pencil 2 – pierwsze wrażenia i pomysły na aplikacje dla osób, które nie rysują

$
0
0

Wczoraj dojechał mój Pencil drugiej generacji – odgrażałem się, że kupię go dopiero pod choinkę, ale nadarzyła się okazja wcześniej, więc nie mogłem sobie odmówić1. Przypomnę, że działa on tylko z iPadami Pro z 2018 roku i niestety właściciele Pencila pierwszej generacji również będą musieli się wyposażyć w nowszy model, jeśli będą chcieli go używać z nowymi iPadami. Wiele osób zastanawia się, czy przyda im się Pencil, skoro nie planują nic rysować – okazuje się, że tak.

Notatki

iPad Pro być może nie jest tak dobrym kieszonkowym notatnikiem jak Note9 Samsunga, ale muszę przyznać, że duża powierzchnia znakomicie się nadaje do notowania wszelkich rzeczy. Tutaj mamy cztery opcje:

  1. Notowanie odręczne, z którym potem nic nie zrobimy, np. w systemowych Notatkach. System i aplikacja widzą nasze pismo jako obrazek. Przypominam, że można pacnąć w zgaszony ekran Pencilem, a automatycznie otworzy się dokument w Notatkach, abyśmy mogli natychmiast rozpocząć notowanie.
  2. Notowanie odręczne, które jest traktowane przez OCR w trakcie pisania, więc możemy go potem przeszukać.
  3. Notowanie odręczne, które jest rozpoznawane i tłumaczone na tekst maszynowy, który możemy potem skopiować i wykorzystać gdzie indziej.
  4. Notowanie odręczne, które natychmiast jest tłumaczone na tekst maszynowy.

Aplikacje, którymi warto się zainteresować:

  • PDF Expert by Readdle [App Store] – dobra propozycja do markup-owania PDF-ów lub dokumentów
  • Notability [App Store] – jeden z lepszych notatników, umożliwia również markup
  • GoodNotes 4 [App Store] – j.w.
  • MyScript Nebo [App Store] – wyjątkowy notatnik, gdzie odręczne pismo można zostawić w tej formie lub przetłumaczyć na tekst maszynowy; można też zostawić oryginał i jedynie przekopiować go jako tekst maszynowy
  • MyScript Stylus [wycofany ze sprzedaży, dostępny do pobrania tylko dla ludzi, którzy go wcześniej nabyli] – zastępuje klawiaturę i udostępnia pole do pisania odręcznego

Jest zapewne wiele innych ciekawych programów, więc jeśli macie jakiś faworytów, to zapraszam do komentarzy.


Poza notowaniem, można go też używać do manipulowania ekranem, zamiast palca – są sytuacje, w których jest to wygodniejsze i można być znakomitą pomocą dla osób, które mają różne niepełnosprawności. Niestety są dwie wady – nie można za pomocą Pencila wywoływać gestów systemowych (np. gest do góry z dołu ekranu, aby wrócić do homescreena, albo w bok, aby wrócić do poprzedniej aplikacji) i nie można za jego pomocą precyzyjnie pozycjonować kursora (co uważam, że Apple powinno umożliwić).

Wszystko oczywiście zależy od tego, co robicie. Jeśli chcecie się trochę powygłupiać w Procreate czy innym programie do rysowania, to Pencil nie jest tanim akcesorium. Jeśli będzie regularnie nim robili notatki lub rysowali, to rzeczywiście warto się nim zainteresować.

Przypominam też, że znakomicie nadaje się do kolorowania, co może być terapeutyczne dla wielu osób, o czym pisałem w iMagazine 3/2016. Archiwalną wersję tego artykułu znajdziecie również tutaj.

A sam Pencil?

Używam go od zaledwie paru godzin, ale mam kilka spostrzeżeń:

  • Magnetyczne mocowanie Pencila do brzegu iPada, podobnie jak Microsoft ma to rozwiązane od lat w Surface Pro, jest mistrzostwem świata – trzyma się mocno i sam z siebie raczej nie odczepi się. Na pewno będzie go trudniej zgubić.
  • Fakt, że się od razu ładuje w powyższym położeniu, jest znakomitym dodatkiem, bo w zasadzie nie musimy pamiętać o tym, żeby go naładować.
  • Grawerunek na boku to znakomity pomysł dla osób, które mają wiele Pencilów w domu i nie chcą się mylić.
  • Matowe wykończenie powoduje, że jest znacznie mniej śliski w dłoni.
  • Jest ciut wygodniejszy podczas trzymania, ponieważ jest krótszy od poprzednika.
  • Dzięki temu, że mam go na iPadzie i jest zawsze pod ręką, to częściej go używam.
  • Jest za drogi.
  • Często używam iPada w widoku pionowym, np. do czytania, i wtedy Pencil jest z prawej strony (zakładając, że chcę aby Face ID było na górze, a nie dole). To powoduje, że nie potrafię go trzymać wygodnie prawą ręką.

Idealnie nie jest, ale zakupu nie żałuję. Co więcej, jeśli macie iPada Pro (lub planujecie mieć), to polecam się nim poważnie zainteresować.

Jeśli artykuł iPad Pro & Pencil 2 – pierwsze wrażenia i pomysły na aplikacje dla osób, które nie rysują nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Apple Music będzie dostępny na urządzeniach Amazon Echo w najbliższych tygodniach

$
0
0

Ogromne zaskoczenie wywołał dzisiaj Amazon, ogłaszając jako pierwszy wsparcie dla Apple Music na swoich urządzeniach Echo, zawierających asystenta Alexę.

Apple Music subscribers will be able to enjoy Apple Music’s 50 million songs on Echo devices. Customers will be able to ask Alexa to play their favorite songs, artists, and albums—or any of the playlists made by Apple Music’s editors from around the world, covering many activities and moods. Customers will also be able to ask Alexa to stream expert-made radio stations centered on popular genres like Hip-Hop, decades like the 80s, and even music from around the world, like K-Pop. Just ask Alexa to play Beats 1 to hear Apple Music’s global livestream including in-depth artist interviews— all completely ad-free. Simply enable the Apple Music skill in the Alexa app and link your account to start listening.

Na podstawie przekazanych informacji, wygląda na to, że będzie stosunkowo kompletne wsparcie dla wszelkich funkcji Apple Music, w tym nawet dla stacji Beats 1. Usługę będzie się dodawało jako zdolność (skill) w ustawieniach Alexy.

Pozostaje teraz pytanie, czy Apple Music również zawita do głośników posiadających wbudowaną Alexę, ale nie produkcji Amazona, jak chociażby Bose.

Jeśli artykuł Apple Music będzie dostępny na urządzeniach Amazon Echo w najbliższych tygodniach nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

iSH dla iOS – emulator Terminala dla iPhone’a i iPada

$
0
0

iPad pozwala na wiele rzeczy, ale czasami potrzebuję mieć dostęp do Terminala i narzędzi, których nie ma w formie aplikacji (chociaż wiele z nich pojawia się coraz częściej dla Shortcuts). Dla przykładu, rok temu pisałem o aplikacji youtube-dl, która wbrew swojej nazwie, nie służy tylko do pobierania wideo z YouTube’a, ale praktycznie z dowolnego URL-a, jaki mu zapodacie. No więc, iSH dla iOS rozwiązuje dla mnie ten problem…

iSH dla iOS

Niestety, Apple nie pozwala nam dobrać się do Terminala iOS-owego (do tego potrzebny jest jailbreak), więc Theodore Dubois musi go emulować. Bzdura kompletna, ale to działa. Na powyższym przykładzie widać jak instaluję ffmpeg i youtube-dl oraz wybieram sobie film z YouTube’a do pobrania lokalnie.

Plik wideo pobiera się bez problemów, ale jeszcze są problemy z pobraniem samego audio i jego konwersją za pomocą ffmpeg. Bawiłem się tym chwilę, ale w końcu poddałem się, bo nie mam dzisiaj czasu na dochodzenie. Nie zmienia to faktu, że wszystko pięknie się pobiera i mamy dostęp do swoich plików poprzez odpowiedni Document Picker w aplikacji Files/Pliki.

iSH jest obecnie otwartą betą, do której możecie się zapisać poprzez TestFlight. Niestety, jest obecnie pełna, ale autor raz na 1-2 dni wywala osoby, które się zapisały, ale nie zainstalowały aplikacji, dzięki czemu regularnie zwalniane są miejsca na nowych chętnych. W moim przypadku czekałem 1 dzień – po prostu sprawdzajcie linka 1-2 razy dziennie, aż zaskoczy.


iOS ma już 8 lat, a nadal brakuje mu wielu podstawowych rzeczy, co częściowo wynika ze stosunkowo mało wymagających użytkowników, co z kolei powoduje, że deweloperom nie opłaca się przenosić swoich aplikacji na tę platformę, a częściowo z ograniczeń narzuconych przez Apple’a. Dla przykładu, makr w Excelu nie ma nie dlatego, że tak sobie ubzdurał Microsoft, tylko dlatego, że iOS Guidelines tego zabraniają. Nadszedł najwyższy czas, aby trochę całość otworzyć, być może za pomocą suwaka „działasz na własną odpowiedzialność i nie przychodź do nas po support”, a być może za pomocą pozytywnego wyroku Sądu Nawyższego USA.

Jeśli artykuł iSH dla iOS – emulator Terminala dla iPhone’a i iPada nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Rivian R1T i R1S – elektryczne supersamochody w kształcie pickupa i SUV-a

$
0
0

Kilka dni temu Rivian w końcu odsłonił swoje dwa pierwsze modele samochodów elektrycznych – R1S i R1T. SUV i pickup. Przyspieszające w 3 sekundy do setki.

Rivian R1T

Pickup R1T, tak przecież popularny format w Stanach Zjednoczonych, był przez startup Rivian najbardziej promowany w mediach. Ma być dostępny z trzech różnymi akumulatorami – 105 kWh, 135 kWh i 180 kWh. Pozwolę sobie przypomnieć, że Tesla Model S mieści maksymalnie 100 kWh baterię.

Podwozie integruje w sobie cztery silniki elektryczne, po jednym na każde koło. Każdy z nich ma potencjał przyjąć do 147 kW i ma zapewniać wyjątkowe wrażenia dzięki zaawansowany możliwościom rozdziału momentu indywidualnie na każde koło, zależnie od potrzeb i warunków. Wybierając model 180 kWh rozpędzimy się do 96 km/h w 3,2 sekundy. Model ze 135 kWh akumulatorem jest jeszcze szybszy i potrzebuje zaledwie 3 sekund, aby na zegarach stuknęło 96. Najtańsza wersja, ze 105 kWh baterią, zapewnia przyspieszenie na poziomie „zwykłego” bardzo szybkiego auta, czyli 4,9 sekundy do 96 km/h. Ten ostatni oferuje kierowcy 560 Nm momentu obrotowego, a dwie droższe wersje „nieznacznie” więcej, bo 1120 Nm. Prędkość maksymalna, w przypadku każdego z nich, wynosi 125 mph, czyli około 200 km/h.

Dla wielu z nas potencjalnie ważniejszy będzie jednak zasięg, bo co nam po przyspieszeniu, jeśli do przejechania mamy kilkaset kilometrów. Producent podaje, że model ze 105 kWh akumulatorem zapewnia ok. 230 mil (368 km) zasięgu, 300 mil (480 km) w przypadku modelu 135 kWh i 400 mil (640 km) dla 180-tki. Jako ciekawostkę dodam, że R1T pociągnie przyczepę ważącą do 5000 kg, chociaż zapewne nie na takim dystansie, i można jego „pakę” załadować ciężarem nieprzekraczającym 800 kg.

Wnętrz mieści 5 osób, a do dyspozycji kierowcy będzie mnóstwo gadżetów, w tym sporo funkcji umożliwiających autonomiczne poruszanie się, w tym kamery, lidar, radar i GPS, co ma zapewnić mu 3 poziom autonomii. Samo oprogramowanie auta ma działać na podobnej zasadzie jak to, co oferuje Tesla – będzie się automatycznie uaktualniało przez internet.

Użytkownicy, poza dużymi ekranami, które mają zastąpić tradycyjne przyciski i pokrętła, otrzymają również szereg ciekawych rozwiązań, które mają im ułatwić życie.

Mi najbardziej podobają się dodatkowe przestrzenie ładunkowe. Pierwsza dostępna jest z obu stron pojazdu i mieści się pomiędzy „paką”, a tylnymi siedzeniami. Druga znajduje się pod maską i może pojemnością rywalizować bagażniki małych samochodów (330 litrów).

Ceny (w USA) zaczynają się od 69 tys. USD za model podstawowy (nie licząc żadnych ulg rządkowych) i można je już zamawiać – wystarczy kaucja w wysokości 1000 USD. Pierwsze dostawy spodziewane są w 2020 roku.

Rivian R1S

Dla osób, które szukają SUV-a, przygotowano siedmiomiejscowy model R1S. To w zasadzie to samo auto, a największą różnicą jest inna buda, postawiona na tym samym podwoziu.

Samo podwozie jest w zasadzie identyczne, z drobnymi różnicami. R1S jest krótszy od R1T o około 38 cm i ma podobnie krótszy rozstaw osi. Tylną klapę z kolei rozwiązano podobnie jak w innych markach – jest podzielona na pół i górna część odchyla się do góry, a dolna do dołu.

Sama specyfikacja techniczna jest bardzo zbliżona, z tą różnicą że R1S ma zasięg większy o około 10 mil (16 km) w przypadku każdej z wersji. Wynika to zapewne z niższej o 20 kg wagi i lepszej aerodynamiki. SUV na pokład będzie mógł wziąć aż 820 kg (o 20 kg więcej), ale maksymalna waga przyczepy jest aż o 1500 kg niższa i wynosi „zaledwie” 3500 kg. Cena R1S będzie wyższa od R1T i zaczyna się od 72,5 tys. USD za podstawowy model.

Specyfikacja techniczna

R1T
105 / 135 / 180 kWh
R1S
105 / 135 / 180 kWh
Ilość pasażerów 5 7 (5 w modelu 180 kWh)
Moc 1 silnika 147 kW 147 kW
Moc 300 / 562 / 522 kW 300 / 562 / 522 kW
Moment obr. 560 / 1120 / 1120 Nm 560 / 1120 / 1120 Nm
Zasięg 230 / 300 / 400 mil
368 / 480 / 640 km
240 / 310 / 410 mil
384 / 496 / 656 km
Przyspieszenie 0-60 mph 4,9 / 3,0 / 3,2 s 4,9 / 3,0 / 3,2 s
Przyszpieczenie 0-100 mph 12,5 / 7 / 8 s 12,5 / 7 / 8 s
Waga 2670 kg 2650 kg
Rozkład mas (przód/tył) 52% / 48% 52% / 48%
Ładownosć 800 kg 820 kg
Maks. ciężar przyczepy 5000 kg 3500 kg
Długość 5475 mm 5040 mm
Szerokość (złożone lusterka) 2015 mm 2015 mm
Wysokość 1815 mm 1820 mm
Rozstaw osi 3450 mm 3075 mm
Rozstaw kół 1710 mm 1710 mm
Głębokość brodzenia 1 m 1 m

Rivian ma już fabrykę, którą obecnie uruchamia, aby mogła produkować oba zapowiedziane modele. Pierwsi klienci dla niech będą bardzo ważni, bo kupują auto w zasadzie w ciemno, od nowego, niesprawdzonego producenta, który niewątpliwie zrobi kilka błędów, co łatwo można obserwować na przykładzie Tesli. Ciekawy jednak jestem przyszłości Riviana – czy będzie w stanie zapewnić odpowiednią sieć ładowania, podobną do tej, jaką Tesla ma w USA? Czy otworzy własną sieć salonów, czy raczej zdecyduje się na tradycyjnych dealerów? A co z serwisami? Pozostaje wiele pytań i jeszcze więcej niewiadomych, ale z nieskrytym zainteresowaniem obserwuję co dzieje się na rynku samochodów elektrycznych, które najprawdopodobniej staną się szybciej popularne, niż się tego spodziewałem.

Więcej na temat Riviana znajdziecie tutaj, a zamówienie możecie złożyć tutaj.

Jeśli artykuł Rivian R1T i R1S – elektryczne supersamochody w kształcie pickupa i SUV-a nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.


Jak geotagować zdjęcia robione z samolotów

$
0
0

Kilka lat temu, gdy iPhoto zaczęło wspierać geotagowanie, postanowiłem że będę (możliwie) dodawał współrzędne GPS do wszystkich swoich zdjęć. Niestety, jest to problematyczne dla zdjęć wykonanych z samolotu, ponieważ GPS nie działa, a ja nie potrafię określać swojej pozycji na podstawie gwiazd i sekstansu zazwyczaj nie biorę ze sobą…

Jakiś czas temu – już nie pamiętam dokładnie ile to lat minęło – odkryłem, że na stronach typu Flightradar24, można znaleźć nie tylko szczegóły samego lotu, ale również szczegółowo odtworzyć przebytą przez niego trasę. Na nas spoczywa jedynie odpowiedzialność, aby aparat miał ustawiony prawidłową datę i godzinę oraz pamiętać numer i datę lotu.

Na Flightradar24 pozostaje potem wyszukać nasz lot oraz z listy wybrać odpowiedni dzień. Mamy teraz dwie opcje: albo dodać lokalizację ręcznie, albo pobrać plik KML Druga opcja wymaga płatnej subskrypcji, a sam plik trzeba będzie potem przerobić na wspierany przez Lightrooma GPX. Pierwsza opcja jest prostsza, bo wymaga jedynie sprawdzenia dokładnej godziny, minuty i sekundy wykonania zdjęcia. Potem możemy wyszukać to miejsce w Apple Maps, Google Maps lub Lightroomie i znaleźć przybliżone współrzędne, które możemy przypisać do zdjęcia na różne sposoby (sam korzystam z modułu Mapy w Lightroomie).

Uwaga – Jeśli nie macie subskrypcji na Flightradar24, a nie chcecie korzystać z konkurencji, to pamiętajcie tylko, że historia lotu jest dostępna tylko przez 7 dni!

My Photography (58) — Sunrise Somewhere Over the Alps, Kleinarl⁩, Austria, 2018

Powyżej znajdziecie przykładowe zdjęcie, do którego dodałem w ten sposób współrzędne GPS. Dyscyplina w tym względzie daje nam potem możliwość odnalezienia swoich zdjęć na mapie… Bezcenne!1

Jeśli macie jakieś inne, własne metody, to chętnie o nich poczytam – zapraszam do komentarzy.

Jeśli artykuł Jak geotagować zdjęcia robione z samolotów nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Jak uruchomić funkcję EKG, powiadomienia o nierównym rytmie serca i wykonać pomiar EKG w Apple Watch Series 4

$
0
0

Apple Watch Series 4 w końcu otrzymał możliwość robienia EKG, ale trzeba najpierw spełnić parę warunków i skonfigurować funkcję, aby działała.

Wymagania

  1. iPhone z iOS 12.1.1.
  2. Apple Watch Series 4 z watchOS 5.1.2.
  3. Funkcja EKG działa tylko na Apple Watchach Series 4 sprzedawanych w USA i na ich terytoriach. Urządzenia są rozróżniane po device identifier, więc zmiana strefy nie wystarczy, aby aktywować funkcję. Reszta świata na odpowiednie akceptacje – cóż… biurokracja.

Przepis

  1. Jeśli macie Apple Watcha Series 4 z USA, to najpierw musicie wykonać update iPhone’a do iOS 12.1.1 i potem Apple Watcha do watchOS 5.1.2.
  2. Następnie należy uruchomić aplikację Zdrowie / Health. Przywita nas ekran informujący o tym, że funkcja EKG jest dostępna.
  3. W następnym kroku aplikacja poprosi nas o podanie daty urodzenia (co jest dziwne, bo mam już ją wpisaną w karcie ICE, więc nie rozumiem czemu nie pobrać stamtąd informacji).

  1. Teraz wyświetla się nam krótki poradnik, informujące co funkcja EKG potrafi, a czego nie:
    • Tętno poniżej 50 lub powyżej 120 uniemożliwia sprawdzenie czy występuje u nas migotanie przedsionków.
    • Wynik może być nierozstrzygnięty z wielu powodów.
    • Możliwe wyniki to albo poprawny „rytm zatokowy”, albo „migotanie przedsionków”, oznaczający, że serce nie bije nam równo.

  1. Następnie pojawia się instrukcja, informująca jak wykonać pierwszy pomiar EKG.
  2. Aby wykonać pomiar, należy uruchomić aplikację EKG / ECG na Apple Watchu, oprzeć ręce na stole lub własnych nogach i przyłożyć palec do cyfrowej koronki. Aby pomiar był precyzyjny, Apple Watch musi ściśle przywierać nam do nadgarstka (nie może być na nim luźny).
  3. Zdrowie / Health również informuje nas o tym czego funkcja EKG nie potrafi wykrywać:
    • Ataku serca.
    • Zakrzepów krwi i wylewów.
    • Wysokiego ciśnienia krwi.
    • Zastoinowej niewydolności serca.
    • Innych form arytmii.

  1. Ostatnim krokiem będzie zakończenie konfiguracji tej funkcji (prawy screenshot).
  2. W dziale EKG w aplikacji Zdrowie / Health, możemy wyświetlić historię wszystkich naszych pomiarów EKG (lewy screenshot) i eksportować je do pliku PDF (poniżej; ładnie widać jak przez pierwszych kilka sekund poruszałem ręką).


Możemy jeszcze opcjonalnie włączyć automatyczne monitorowanie naszego serca pod kątem migotania przedsionków serca.

  1. Powiadomienia możemy skonfigurować w aplikacji Zdrowie / Health – należy przejść do zakładki Dane (druga od lewej) → Serce → Powiadomienia o nierównej pracy serca.

  1. Aplikacja też wyświetli nam kilka stron informacji o swoich działaniu. W skrócie, Apple Watch będzie od czasu do czasu monitorował pracę naszego serca pod kątem jego nieregularnej pracy. Częstotliwość monitorowania będzie zależała od naszej aktywności fizycznej.
  2. Program ponownie poprosi nas o podanie daty urodzenia (po co‽) i zapyta się czy byliśmy już zdiagnozowani migotaniem przedsionków przez lekarza.

  1. Ponownie zostaną nam wyswietlone informacje o tym, czego ta funkcja nie potrafi robić i pozostanie już tylko włączenie funkcji powiadomiania nas o problemach z naszym sercem.

Apple Watch zaczyna się stawać naprawdę wyjątkowym urządzeniem, które jest nie tylko zabawką, ale które może realnie wpłynąć na nasze zdrowie. W każdym razie, jedna osoba zyskała na tej nowej funkcji już dzień po jej wprowadzeniu.

Jeśli artykuł Jak uruchomić funkcję EKG, powiadomienia o nierównym rytmie serca i wykonać pomiar EKG w Apple Watch Series 4 nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

77 dni z HomePodem

$
0
0
HomePod – instalacja i sterowanie

Trudno uwierzyć, że zbliża się już trzeci miesiąc, w którym HomePod znajduje się w naszym domu. Odkąd opublikowałem swoje pierwsze wrażenia, które rozwinąłem po 10 dniach, mam kilka kolejnych przemyśleń na jego temat, wraz z subiektywnymi pomysłami na temat potencjalnej rodziny HomePodów.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 6/2018


Mesh Wi-Fi i Time Capsule

Apple zamknęło swój dział zajmujący się routerami z serii AirPort i przy okazji zlikwidowało Time Capsule – router z wbudowanym dyskiem twardym do robienia backupów za pomocą Time Machine. To o tyle zaskakujące, że teraz pozostaje nam korzystanie albo z fizycznie podpinanych dysków twardych, co jest kłopotliwe w przypadku MacBooków, które najczęściej wykorzystywane są zdalnie, albo z rozwiązań trzecich, wbudowanych w NAS-y. Sam kilka lat korzystałem z Time Capsule i ten spisywał się prawie wzorowo – od czasu do czasu jedynie informował mnie o konieczności skasowania całego backupu, bo „wystąpił błąd” i musiał go robić od nowa. Od kiedy pod moim biurkiem w końcu pojawił się 4-dyskowy NAS od QNAP, to w końcu odłączyłem ten pierwszy i przerzuciłem się całkowicie na archiwizację na ten drugi. Odkąd go mam, a minęły już chyba trzy lata, spisuje się idealnie – ani razu nie wyrzucił błędu.

Nie zmienia to jednak faktu, że HomePod miał ogromny potencjał i zastąpił nam kilka urządzeń jednym. Oczywiście, odbyłoby się to kosztem albo jakości dźwięku, albo rozmiaru konstrukcji, a już na pewno spowodowałoby dodatkowe zwiększenie jego wagi. Nietrudno sobie wyobrazić, jak niesamowite byłoby rozmieszczenie kilku HomePodów w domu, a każdy z nich dostarczałby nam internet do naszych zakątków, które dotychczas miały gorszy zasięg. System mesh Wi-Fi jest nadal świeżym tematem i jest na rynku kilka bardzo ciekawych propozycji, ale każda satelita oznacza konieczność podłączenia do prądu i kolejne urządzenie, które trzeba gdzieś umieścić. HomePod z wbudowanym routerem rozwiązałby ten problem automagicznie.

Dopełnieniem jego możliwości mógłby być mały fizycznie HDD lub najlepiej SSD M.2 – może być nawet najwolniejszy z dostępnych na rynku i zaczynać się od 128 lub 256 GB – do archiwizowania danych. To wystarczyłoby w zupełności dla tak ogromnej liczby MacBooków, MacBooków Air i MacBooków Pro, wyposażonych w 128 lub 256 GB SSD – sam mam tego ostatniego i mam na nim obecnie 188 GB wolnej przestrzeni na swoje pliki.

Optymalnie zatem HomePod byłby dostępny w trzech lub czterech wersjach:

  • sam HomePod,
  • HomePod z mesh Wi-Fi,
  • HomePod z HDD/SSD,
  • HomePod z mesh Wi-Fi i HDD/SSD.

Rodzina HomePodów

Obecnie w ofercie Apple HomePod występuje w jednej wersji i w jednym rozmiarze. To być może zabieg celowy, ale jeśli wierzyć plotkom, wkrótce pojawi się ich więcej. Już wspominałem kiedyś, że chciałbym zobaczyć cały ich zestaw, za pomocą którego możliwe byłoby stworzenie zestawu 5.1 dla kina domowego, ale najpierw mile widziane byłyby modele mniejsze, które mógłbym umieścić na przykład w łazience i sypialni. W tym przypadku wskazana byłaby możliwość „przyklejenia” ich do ściany, na przykład nad łóżkiem, aby nie tylko mieć źródło smooth jazzu przed snem, ale przydałoby się to też do pomieszczeń, w których nie mamy gotowej półki lub odpowiedniej płaskiej powierzchni.

Optymalnie na początek widziałbym dwa modele – większy i mniejszy od obecnego HomePoda. Istotna dla mnie byłaby jakość dźwięku, szczególnie w przypadku tego drugiego, żeby on mógł nie tylko służyć do obsługi Siri, ale przede wszystkim do odtwarzania muzyki – podobne konkurencyjne produkty w tym względzie zawodzą bardzo mocno. Jeśli chodzi o model większy, to piszę o nim dlatego, że nie każdy ma możliwość lub chęć postawienia dwóch HomePodów, aby spiąć je w parę.

Zmiany w użytkowaniu mojego HomePoda

HomePoda używamy przede wszystkim do słuchania muzyki. Rano, przed i podczas śniadania, streamowany jest na niego RMF Classic z iPada, a później leci z niego jedna z naszych playlist na Apple Music (najczęściej „Film Music”, z muzyką filmową, jak się można domyślić, jej powstanie pielęgnowałem przez wiele dni).

Od paru tygodni staram się jednak konwersować z Siri częściej i korzystam z niej głównie do ustawiania Przypomnień lub wysyłania SMS-ów. Nowością jest dla mnie jednak coś innego. Gdy oglądamy jakiś film lub serial, to często chcę się czegoś dodatkowego dowiedzieć na temat aktorów lub wydarzeń. Dotychczas w tym celu sięgałem po iPhone’a lub iPada i na nich wyzwalałem Siri, ale skoro mam HomePoda w zasięgu głosu, to powinno to być wygodniejsze. Teoretycznie. W praktyce jedyne, co mi Siri odpowiada, to jedno z dwóch poniższych:

  • „Sorry, I can’t get info on TV shows on Homepod”,
  • „Sorry, I can’t find which dragon died in a »Game of Thrones« in Apple Music”.

Nie wiem, czy Google Home sobie z tym poradzi, ale wiem, że nie jest to odpowiedź od Siri, której oczekuję. Prawda jest taka, że pytałem ją już kilkunastokrotnie o podobne rzeczy i nigdy nie była w stanie mi udzielić żadnej odpowiedzi – zawsze tylko przeprasza. Spowodowało to, że przestałem jej zadawać jakiekolwiek pytania, nawet jeśli więc zacznie coś działać, to się tego nie dowiem.

Przyszłość Siri

To tylko jeden przykład tego, jak Apple całkowicie położyło rozwój Siri, mając przy okazji ogromną przewagę nad konkurencją. Winę tutaj niewątpliwie ponosi Richard Williamson, które zdecydował między innymi o tym, że możliwości Siri będą uaktualniane tylko raz w roku – jego pracownicy się z tym nie zgadzali i rzekomo walczyli o zmiany w tym względzie. Williamson dodatkowo całą winą „za porażkę Siri” zwalił na oryginalny zespół, który nad nią pracował, co wywołało spore oburzenie Daga Kittlausa – współtwórcy Siri.

Czekam z niecierpliwością, aż Siri będzie w stanie dogonić ten rok lub trzy straty, którą obecnie ma do produktów konkurencyjnych. Mam nadzieję, że projekt jest już w odpowiednich rękach, a obecny zarząd dostrzegł problem i stara się całość wyprostować.

No i czekam też na tryb stereo i AirPlay 2… Na tym etapie nie zdziwię się, jeśli obie te rzeczy pojawią się dopiero w modelu 2.0.1

Jeśli artykuł 77 dni z HomePodem nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Laptopy z dotykowymi ekranami są nieergonomiczne! Steve Jobs tak powiedział, jest to więc prawda!

$
0
0

W 2010 roku, podczas prezentacji Mac OS X Lion, Steve Jobs poświęcił chwilę na scenie, aby zbesztać dotykowe ekrany w komputerach. Powiedział, że z badań użytkowników przeprowadzonych przez Apple wynika, że jest to „ergonomicznie okropne” i „nie działa”. Jego koronnym argumentem było stwierdzenie, że niewygodnie trzyma się wyciągniętą rękę przez dłuższy czas w powietrzu, przed sobą. Zresztą obejrzyjcie ten fragment sami – zaczyna się od 56:25 i kończy na 57:40. Śmiało. Poczekam.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 7/2018


Wróciliście już? Świetnie!

Steve Jobs miał rację. Bo to jest niewygodne. Bo dla paru sytuacji, w których fajnie w coś pacnąć w ekran (a potem lecieć po ściereczkę, bo na szkle został tłusty odcisk palucha), nie ma sensu dodawać dotyku, który zwiększa wagę i pobór prądu LCD. Wiem o tym, bo Steve tak powiedział. Ale nie tylko! O nie! Sprawdziłem to. Na sobie. Bez żadnych zabezpieczeń, bo lubię żyć na krawędzi. Do dzisiaj pamiętam ten dzień. Słoneczny, z nutą smutku po kończącej się wiośnie i szczyptą entuzjazmu z powodu zbliżającego się lata. Napisałem wtedy dosłownie jeden akapit na temat ekranu dotykowego, w który wyposażono Chromebooka Pixel:

(…) ekran ma wbudowany touchpad, z którego próbowałem korzystać. Niestety, nie jestem fanem odcisków palców, a rąk nie mam na tyle silnych, żeby trzymać je w powietrzu przez dłuższy czas, więc na tej próbie się zakończyło. Jest to zupełnie zbędny element w laptopach, podobnie jak 3D w telewizorach.

Mojego zdania nie zmieniłem, nawet po doświadczeniach z 2016 roku, kiedy to miałem okazję na dłużej korzystać z Microsoft Surface Pro 4. Jako laptop spisywał się bardzo dobrze, ale ten komputer jest tragicznym tabletem. Po odczepieniu klawiatury całość jest za gruba, za ciężka, zbyt niewygodna w trzymaniu, a Windows 10 nawet w trybie tabletowym nie zachowuje się tak dobrze, jak iOS na iPadzie. No i brakuje aplikacji, które czynią z iPada mój ulubiony portal do świata cyfrowego.

Swojego zdania nie zmienił też Craig Federighi, który dosyć jasno się wyraził w ostatnim wywiadzie dla Lauren Goode z Wired po WWDC 2018. Craig stwierdził, że „nie jest fanem ekranów dotykowych [w laptopach]” i nie spodziewa się, że kiedykolwiek nim zostanie. Użył też argumentów Steve’a Jobsa, między innymi tego o ergonomii, a raczej jej braku. Wygląda więc na to, że nie zobaczymy dotykowego ekranu w MacBookach w najbliższym czasie, a przynajmniej dopóki Apple nie znajdzie jakiegoś rozwiązania, które będzie ich satysfakcjonowało.

To wszystko jest o tyle ciekawe, że iPad z doczepionym Smart Keyboard, jest de facto laptopem, który musimy obsługiwać dotykiem, bo iOS nie ma przecież wsparcia dla trackpadów. Można zatem argumentować, że iPad jest jeszcze większym kompromisem niż laptop wyposażony w ekran dotykowy, bo nie jesteśmy zobligowani do korzystania z niego – mamy przecież do dyspozycji jeszcze myszkę, touchpada lub TrackPointa.

Wracając jednak do tematu…

Tryb tabletowy pod Windows 10 nie działa dlatego, że UI nadal nie jest (a przynajmniej nie było w 2016 roku, gdy go pod tym kątem testowałem) w pełni dostosowane do obsługi palcami. Brakuje też gestów, responsywność UI cierpi, a UX jest po prostu słaby. Brakuje też, o czym wspominałem, dobrego oprogramowania. Są jednak sytuacje, w których ekran dotykowy zdaje egzamin i rewelacyjnie zademonstrował to Surface Studio – Microsoftowy iMac, którego możemy położyć na stole i używać jako deski kreślarskiej. Tak, to nisza, ale jakże kusząca!

Piszę o tym wszystkim dlatego, że w tym roku Apple na WWDC 2018 zaprezentowało aplikacje z iOS działające na macOS. Na razie są tylko cztery – ich własne News, Books, Stocks i Voice Memos – ale w 2019 roku otworzą te wrota przed deweloperami, aby Ci mogli przenosić swoje iOS-owe programy na Maca.

To nasunęło mi pomysł.

Nietrudno sobie wyobrazić aplikacje iPadowe działające na 13- lub 15-calowych ekranach MacBooków. Będą wyglądały podobnie do wersji na iPada, a już szczególnie dużego iPada Pro 12,9″. To rozwiązuje problem z faktem, że programy na macOS na ogół nie są dostosowane do obsługi przez nasze grubaśne palce. Sam macOS musiałby oczywiście również przejść spore zmiany, aby całość dawała dobry UX, ale już posiadanie sporej puli aplikacji pobudza moją wyobraźnię. Teraz wyobraźmy sobie, że MacBook Pro ma odczepiany ekran (najlepiej magnetycznie) na podobnej zasadzie jak w Surface Booku Microsoftu. Co nam jednak po samym ekranie, który nie ma CPU, GPU ani niczego innego? Rozwiązanie Microsoftu jest kłopotliwe, bo powoduje, że całość jest gruba i ciężka. To nie przejdzie w Apple. Pozostają zatem dwie opcje:

  1. W ekranie znajdują się dodatkowo bebechy z iPada, a całość przełącza się na iOS po odczepieniu;
  2. MacBooki przejdą na ARM, więc wszystkie podzespoły będą zajmowały mniej miejsca i będą lżejsze. Całość zmieści się w ekranie, a podstawa będzie zawierała jedynie ogromną baterię i klawiaturę.

Taki komputer marzy mi się z wielu powodów, ale głównie dlatego, że na macOS łatwiej jest mi wykonywać skomplikowane rzeczy, głównie dlatego, że klawiatura z trackpadem jest wygodniejsza do codziennych zadań. Są jednak sytuacje, w których chcę przejrzeć RSS-y albo obrabiać zdjęcia z Lightroomie i wtedy klawiatura jest mi całkowicie zbędna – wolę dać nogi do góry i spokojnie sobie dłubać, fizycznie dotykając ekran. Taki komputer również umożliwiłby mi wyeliminowanie jednego urządzenia ze swojego workflow, który obecnie składa się z iPhone’a, iPada i Maca.

Szkoda, że to się nigdy nie wydarzy.

Prędzej spodziewam się iPada, któremu bliżej do laptopa niż tabletu, ale jeśli taki komputer nie będzie miał odczepianej klawiatury i niskiej wagi, to będę wolał pozostać przy moim obecnym setupie.

Steve Jobs i Craig Federighi mają rację, że korzystanie z dotykowego ekranu na klasycznym laptopie, trzymanym na biurku lub kolanach, jest niewygodne, ale nie brali pod uwagę, że takie rozwiązanie ma swoje zastosowania. Niszowe, to prawda, ale jednak. Co więcej, biorąc pod uwagę, jak coraz bardziej zawężają grupę klientów poszczególnych modeli Maców, to tutaj zdecydowanie zbyt ogólnie wypowiadają się w tej sprawie.

Żyjemy obecnie w świecie, gdy jedna firma robi najlepsze tablety z systemem operacyjnym idealnie do niego dostosowanym (ale okrojonym) oraz oferuje genialną „pełną” platformę z „pełnym systemem”, w postaci Maca. Druga z kolei eksperymentuje z nietypowymi formami swoich komputerów, gdzie wszystkie działają pod kontrolą jednego systemu operacyjnego. Microsoft nie ma specjalnie wyboru – świat smartfonów i tabletów już został zdominowany przez Apple’a i Google’a – stara się więc najlepiej, jak potrafi. Wyniki nie są wzorowe, ale jest wielu zadowolonych użytkowników, którzy znaleźli zastosowania dla wszelkiej maści Surface Pro czy Surface Booków. Ba! Sam dzisiaj chciałbym tego ostatniego, tylko po to, aby obrabiać na nim zdjęcia, leżąc w hamaku, zamiast siedząc przy biurku, ale nie widzę sensu wychodzenia poza ekosystem, z którego jestem tak bardzo zadowolony.

Jestem strasznie ciekawy, co przyniosą nam najbliższe lata, bo pomimo że iOS dojrzewa i staje się coraz bardziej zaawansowany, to nadal ma fundamentalne braki, jak chociażby możliwość zastąpienia domyślnych aplikacji innymi czy wsparcie dla trackpada (nawet tylko po to, aby sterować za jego pomocą kursorem podczas edycji tekstu), a konkurencja nie śpi – tradycyjne pecetowe laptopy będą przecież coraz cieńsze i lżejsze. Wyczekuję więc z niecierpliwością nowości w tych kategoriach i liczę na to, że jeszcze za mojego życia doczekam się technologii z „Westworld” i „The Expanse”.

Jeśli artykuł Laptopy z dotykowymi ekranami są nieergonomiczne! Steve Jobs tak powiedział, jest to więc prawda! nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Razer Core-X – pierwsze wrażenia

$
0
0

Pod koniec zeszłego tygodnia niespodziewanie na mojej wycieraczce pojawił się Razer Core-X, w komplecie z… wait for it… najmocniejszym GPU wspieranym natywnie przez macOS – AMD Radeon RX Vega 64. Oczywiście nie byłbym sobą, gdyby od razu nie spróbował wstawić tej karty do swojego komputera – niestety skończyło się na tym, że obraz na moim EIZO 32″ 4K falował i gasł. Z wstępnego śledztwa wynika, że jest jakiś problem z kompatybilnością tego konkretnego monitora z tym konkretnym GPU i jest to wyjątkowa sytuacja. Alternatywnie winowajcą może być jeszcze kabel. Ja to mam szczęście. W każdym razie nie biorę tego pod uwagę w wynikach, bo jedynie promil użytkowników ma takie problemy.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 8/2018


Konstrukcyjnie jest to jedna z fajniejszych obudów dla eGPU, jakie miałem okazję oglądać. Śrubki (które nie wymagają śrubokręta) są tylko dwie – aby zamocować GPU na swoim miejscu. Na plecach można znaleźć za to rączkę, którą się uchyla, a potem całe serce obudowy wysuwa się płynnie na zewnątrz. Sama obudowa jest poza tym bardzo ładnie wykonana. Jej spód jest dodatkowo prawie całkowicie wyłożony miękką gumą, więc bardzo stabilnie stoi na moim szklanym blacie i nie grozi jego porysowaniem.

Cena Core-X wynosi 300 USD i jest to urządzenie znacznie tańsze od Core-V2 (500 USD), kosztem paru bajerów (nie wiem jak Wy, ale Core-X jest moim zdaniem znacznie lepsze od V2 dla macuserów).

Core-X Core-V2
Zasilanie 650W 500W
USB-C Power Delivery 100W 65W
Maks. grubośc GPU 3 sloty 2,2 slotów
Razer Chroma Nie Tak
Wymiary wew. dla GPU 330 x 160 x 60 mm 300 x 145 x 43 mm
Wymiary zew. 374 x 230 x 168 mm 339,9 x 218,4 x 104,9 mm

Wspierane są następujące karty graficzne pod macOS-em:

  • AMD Radeon RX 570
  • AMD Radeon RX 580
  • AMD Radeon Pro WX 7100
  • AMD Radeon RX Vega 56
  • AMD Radeon RX Vega 64
  • AMD Vega Frontier Edition Air
  • AMD Radeon Pro WX 9100

Pierwsze wrażenia

Temat eGPU dla Maców już poruszaliśmy kilkukrotnie i na razie, pod kontrolą macOS 10.13.4 lub nowszego, są wyraźne bonusy z zastosowania takiego rozwiązania, szczególnie jeśli ktoś posiada MacBooka Pro bez dedykowanego GPU, ale nawet jeśli ma 15-tkę z takowym, to i tak może spodziewać się przepaści w wynikach. Niestety, ma to sens w wąskim zakresie zastosowań.

Dzisiaj szybko sprawdziłem dwa proste benchmarki oraz zrobiłem BruceX 5K w Final Cut Pro X. Testy w Lighroomie odpuściłem, bo eGPU w jego przypadku zupełnie nie wpływa na czas eksportu zdjęć – pomaga jedynie przy wyświetlaniu UI i zdjęć na ekranie.

Testy przeprowadzano na MacBooku Pro 13-calowym „Escape” (late 2016), wyposażonym w Core i5 2,0 GHz, 16 GB RAM i Intel Iris Graphics 540. Zewnętrzny monitor to 31,5″ EIZO EV3237 o rozdzielczości 3840 × 2160 px. Skalowanie było ustawione na „odpowiadające 2560 × 1440”. Dla porównania (dla BruceX 5K) podałem również wyniki z Hackintosha z Core i7-4770K, 32 GB RAM i AMD R9 280X oraz iMaca 27″ (late 2009).

Iris Graphics 540 RX 580
(w OWC Mercury Helios FX)
RX Vega 64
(w Razer Core-X)
iMac 27″ (late 2009) Hackintosh (Core i7-4770K, R9 280X, 32 GB RAM)
Cinebench R15 35,01 fps 72,30 fps 75,56 fps
Geekbench 4 (OpenCL) 24243 pkt. 117364 pkt.1 138090 pkt.
BruceX 5K Benchmark (Final Cut Pro X) 01:16 01:13 02:25 00:25

Jak widać, przez 7 lat sporo się zmieniło, jeśli porównamy MacBooka Pro 13″ z iMakiem 27″ (odpowiednio late 2016 vs. late 2009) – MacBook jest dwukrotnie szybszy, pomimo że korzysta z wbudowanego w procesor GPU, a iMac miał układ dedykowany. Jednocześnie, żaden z nich nadal nie ma szans z „budą” wyposażoną w pełnoprawny GPU, pomimo że 280X to staruszek. Chciałem jednocześnie zaznaczyć, że Final Cut Pro X jeszcze nie potrafi wykorzystać mocy eGPU, więc to mogłoby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby obliczenia przepuścił przez RX Vega 64, która jest kilka generacji nowsza.

Zaskoczyły mnie trochę wyniki w Cinebenchu, bo spodziewałem się większej różnicy między Vega 64 a RX 580 – widocznie ten benchmark nie potrafi do końca wykorzystać mocy oferowanej przez te karty. Geekbench 4 w przypadku OpenCL lepiej demonstruje różnice, ale nadal różnica nie jest ogromna. Ciekawostką jest fakt, że iMaki z tym samym GPU (Vega 64) osiągają ponad 200 tys. punktów, a więc o 50% więcej. Zwykłe PC z tą kartą wpiętą bezpośrednio w gniazdo PCIe są jeszcze szybsze…

Wnioski

eGPU, poza oferowaniem dodatkowej mocy, spisuje się również świetnie jako swojego rodzaju dock. Podłączamy do niego monitor, do którego możemy mieć z kolei wpięte inne peryferia, jednym kablem Thunderbolt 3. Są też droższe obudowy eGPU z wbudowanymi portami USB czy Ethernet, ale dla wielu to prawdopodobnie overkill – mnie wystarcza kilka portów USB w monitorze. To wygodne, kiedy mamy tylko jeden komputer (MacBooka Pro) i chcemy z nim pracować mobilnie oraz przy zewnętrznym monitorze – wystarczy podpiąć jeden kabel TB3, który jednocześnie ładuje nam komputer. Nie jest to oczywiście tanie rozwiązanie, ale też nie jest to jednorazówka (a przynajmniej dopóki nie zrobimy skoku na Thunderbolt 4, jeśli tak się w ogóle stanie). Największą zaletą tego jest fakt, że GPU w obudowie możemy wymieniać do woli, więc możemy na początek kupić sobie coś tańszego, a potem wymienić na nowszy lub szybszy model.

Warto jednak zastanowić się, czy nasz workflow przewiduje aplikacje, które są w stanie wykorzystać eGPU. Pamiętajmy, że to dopiero początek drogi i spodziewam się, że z czasem coraz więcej aplikacji będzie potrafiło wykorzystać zewnętrzną kartą graficzną (w tym FCPX).

Aha, prawie zapomniałbym o graczach… Jeśli nie macie możliwości posiadania dedykowanego komputera tylko do grania, to jest to dla Was rozwiązanie, które może mieć sens.

Jeśli artykuł Razer Core-X – pierwsze wrażenia nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Dodaj nową kartę w Safari zaraz za aktywną kartą, zamiast na ich końcu

$
0
0

Safari ma jedno nienaturalne (dla mnie) zachowanie w kwestii otwierania nowych kart, które w końcu udało mi się rozwiązać za pomocą prostego AppleScripta i Keyboard Maestro.

Wyobraźcie sobie, że macie otwarte 3 karty w Safari i aktywną jest ta druga (środkowa). Jeśli ⌘-kliknicie w jakiś link, to otworzy się on w nowej karcie, na prawo od tej aktywnej, przesuwając trzecią na miejsce czwarte. To jest naturalne i zrozumiałe.

Jeśli jednak będziecie na jakiejkolwiek innej karcie niż ostatnia i będziecie chcieli otworzyć nową kartę, to otworzy się ona na końcu, po skrajnej prawej stronie. Na powyższym przykładzie, jeśli aktywna jest karta druga (środkowa), to skrót ⌘T otworzy kartę nie obok niej, ale jako kartę czwartą, na prawo od trzeciej. Dzięki prostemu skryptowi można to zmienić tak, żeby otworzyła się obok aktywnej karty.

Jeśli nie do końca rozumiecie o czym mówię, to możecie to zaobserwować na powyższym klipie.

Przepis

Będziecie potrzebowali albo FastScripts od Red Sweater Software, albo Keyboard Maestro, z którego sam korzystam. Oba programy są warte zainteresowania. Poniższy przepis dotyczy Keyboard Maestro.

  1. Jeśli nie macie jeszcze grupy makr tylko dla Safari, to czas taką stworzyć. W kolumnie grupy dodajecie nową i nazywacie ją odpowiednio, np. Safari i ograniczacie jej działanie tylko do aplikacji Safari (wybieracie z listy).
  2. Teraz należy w tej grupie stworzyć nowe makro.
  3. Jak trigger ustawiacie sobie Hot Key i wpisujecie tam ⌘T. Po wciśnięciu tego skrótu klawiszowego w Safari, pierwszeństwo będzie miało Keyboard Maestro, a domyślna akcja Safari zostanie zignorowana.
  4. Makro składa się z funkcji Execute AppleScript, do której wklejacie poniższy kod:

tell application "Safari"
    tell front window
        set _old_tab to current tab
        set _new_tab to make new tab at after _old_tab
        set current tab to _new_tab
    end tell
end tell

To wszystko!

Jeśli artykuł Dodaj nową kartę w Safari zaraz za aktywną kartą, zamiast na ich końcu nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

iOS Shortcuts vs. Automator i Keyboard Maestro na Mac – zaskoczył mnie fakt, że niektóre czynności są łatwiejsze pod iOS-em

$
0
0

Niedawno stworzyłem shortcut w aplikacji Shortcuts dla iOS, który nakłada na wybrane zdjęcie inny plik graficzny. W tym konkretnym przypadku chodziło o to, aby nałożyć na fotografię mój podpis na żądanie. Od dwóch dni próbuję to odwzorować na Macu, aby nie odpalać Photoshopa (albo podobnego programu) do tej czynności. Bez powodzenia.

Wczoraj spędziłem przeszło 4 godziny na próbach i błędach, a dzisiaj mija już południe, więc walczę z tematem kolejne 4,5 godziny. Mniej więcej jego połowa to był research, aby znaleźć jakiś trick, żeby to działało dokładnie tak, jak sobie tego życzę. Każde zdjęcie, które zostaje zapisane przez (prawie) jakikolwiek aparat, zawiera metadane, czyli tzw. EXIF. Tam znajdziemy informacje o marce i modelu aparatu, parametrach ekspozycji, autorze zdjęcia, informacje kontaktowe do niego i więcej. Zdjęcie ma też przypisany profil kolorystyczny, np. sRGB, AdobeRGB, czy Display P3. Dla mnie są to ważne informacje, które chcę zachować w zdjęciu z nałożonym podpisem, szczególnie jeśli publikuję je w internecie.

Na obecną chwilę znalazłem dwa sensowne sposoby nałożenia podpisu na zdjęcie…

Pierwsza metoda wykorzystuje Automatora oraz Pixelmatora dla Mac, który zawiera w sobie Usługę wpinającą się w MacOS, nazwaną Watermark Images. Zbudowanie własnej Usługi (Service), która jest potem dostępna z menu kontekstowego (tego pod prawym przyciskiem) w Finderze, to kilka minut klikania. Niestety, Usługa Pixelmatora nie zawiera w sobie precyzyjnej możliwości pozycjonowania podpisu zgodnie z moim widzimisię. Wspomniany Shortcut umożliwia mi wybranie koloru podpisu oraz miejsca, w którym ma być umieszczony na zdjęciu, dzięki czemu łatwo dostosować go do różnych fotografii. W przypadku Automatora i Pixelmatora musiałbym stworzyć 8 osobnych Usług (Services), aby osiągnąć to samo – mija się to z celem.

Druga metoda polega na wykorzystaniu zaawansowanych możliwości Keyboard Maestro. Ten program pozwala na wiele, ale niestety przy manipulowaniu zdjęciami, po wgraniu ich do schowka – systemowego lub własnego – wycinane są wszystkie metadane (EXIF) wraz z profilem kolorystycznym.

Szukałem też rozwiązania za pomocą AppleScriptu, ale nie znalazłem niczego, co spełniłoby moje oczekiwania. Ten zaułek postaram się lepiej zbadać w kolejnych dniach.


Wiele się mówi o tym, że iOS potrafi mniej niż MacOS, ale jak widać, są sytuacje, w których z pozoru prosta i dla niektórych uciążliwa w użytkowaniu aplikacja Shortcuts, potrafi więcej niż rozbudowany Keyboard Maestro czy nawet systemowy Automator wspierany przez aplikację trzecią (Pixelmator w tym wypadku).

Mógłbym oczywiście wykorzystać Keyboard Maestro do stworzenia makra, które przejęłoby kontrolę nad klawiaturą i myszką, uruchomiłoby Photoshopa i wykonywało wszelkie wymagane przeze mnie kroki automatycznie, ale na razie próbuję tego uniknąć. Ciekawy też jestem czy ImageMagick poradzi sobie z zachowaniem metadanych w zdjęciu – tego jeszcze nie sprawdzałem, ale czytałem o ludziach, którzy mieli z tym problem.

Jeśli macie jakieś inne pomysły albo autorskie rozwiązania, to dajcie znać w komentarzach.

Jeśli artykuł iOS Shortcuts vs. Automator i Keyboard Maestro na Mac – zaskoczył mnie fakt, że niektóre czynności są łatwiejsze pod iOS-em nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.


Do 17% taniej za najnowsze MacBooki Pro 13″ i 15″ w Apple Shop w Media Markt Arkadia

$
0
0

Dominik wczoraj wspominał o otwarciu nowego Apple Shop w Media Markt Arkadia – po szczegóły zapraszam tutaj – ale znacznie ciekawsze, moim zdaniem oczywiście, jest fakt, że pojawiła się promocja na 13-calowe i 15-calowe MacBooki Pro!

Promocja na MacBooki Pro

Promocją, od dnia 14 grudnia (wczoraj) do 18 grudnia (wtorek), objęte są następujące modele:

  • MacBook Pro 15″ | MR962ZE/A | i7 2,2 GHz 6-core | 16 GB RAM | 256 GB SSD | Radeon Pro 555X | srebrny | 11999 9999 PLN
  • MacBook Pro 15″ | MR932ZE/A | i7 2,2 GHz 6-core | 16 GB RAM | 256 GB SSD | Radeon Pro 555X | Space Grey | 11999 9999 PLN
  • MacBook Pro 13″ | MR9U2ZE/A | i5 2,3 GHz 4-core | 8 GB RAM | 256 GB SSD | srebrny | 8999 7499 PLN
  • MacBook Pro 13″ | MR9Q2ZE/A | i5 2,3 GHz 4-core | 8 GB RAM | 256 GB SSD | Space Grey | 8999 7499 PLN

Niewykluczone, że na miejsce będzie jeszcze więcej promocji, ale jeśli teraz szukacie nowego MacBooka Pro, to nie da się ukryć, że zniżki w wysokości 17% dla podstawowych modeli 13-tki i 15-tki są bardzo rzadko spotykane! Aż mnie kusi, a nie potrzebuję…

Gdzie

Media Markt na terenie centrum handlowego Arkadia.

Jeśli artykuł Do 17% taniej za najnowsze MacBooki Pro 13″ i 15″ w Apple Shop w Media Markt Arkadia nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Audi E-Tron GT Concept na bazie Porsche Taycan

$
0
0

Audi niedawno zaprezentowało nowy model, kolejny z serii zapowiadających przyszłość samochodów elektrycznych. Produkcja ma ruszyć w 2020 roku…

Audi E-Tron GT Concept

To trzeci model firmy po modelach E-Tron i E-Tron Sportback Concept (widzę tutaj problem z nazewnictwem) i pierwszy, który mnie zainteresował. Przyznam się, że nie rozumiem manii posiadania SUV-ów, które są często mniej praktyczne i droższe niż odpowiedniki w postaci sedanów niż kombi, więc nic dziwnego, że bardziej sportowa sylwetka mnie zaintrygowała. Obawiam się jednak, że zanim samochód trafi na ulice, zostanie zdecydowanie bardziej ucywilizowany, podobnie jak zapowiada się Porsche Taycan (ale trzymam kciuki, aby tak się nie stało).

Po lewej i na środku: Mission E Concept. Po prawej: zdjęcie pokazujące znacznie węższą i wyższą karoserię, bardziej przypominającą proporcjami Porsche Panamerę.

E-Tron GT Concept ma być dostrojony przez Audi Sport (byłe Quattro GmbH, odpowiedzialne między innymi za serię modeli RS). „Pod maską” ma znajdować się odpowiednik 582 koni mechanicznych, które będą generowały dwa silniki zamontowane na obu osiach. Energię ma dostarczać 90+ kWh akumulator, który ma jednocześnie zapewnić zasięg ok. 400 km na jednym ładowaniu. Do 100 km/h ma przyspieszać w 3,5 sekundy, a do 200 km/h ciut powyżej 12 sekund. Rozpędzanie ma się zakończyć na 240 km/h.

E-Tron GT będzie oferował do 0,3 g siły hamowania dzięki swojemu, regulowanemu ręcznie lub automatycznie, systemowi rekuperacji. Jeśli to nie wystarczy, aby się zatrzymać, to ceramiczne tarcze hamulcowe powinny pomóc zdecydowanie przyspieszyć tę czynność. Większą ciekawostką są systemy ładowania, ponieważ auto może być ładowanie indukcyjnie (11 kW) lub przewodowo. Dzięki 800 V systemowi, E-Trona GT można naładować do 80% w 20 minut. Teoretycznie. W praktyce powinniśmy spodziewać się dłuższych czasów, ponieważ zastosowane baterie litowo-jonowe nie powinny znajdować się pod pełnym obciążeniem w trakcie całego procesu ładowania.

Nie da się ukryć, że przyszłość samochodów elektrycznych będzie interesująca i niewątpliwym pionierem nadal pozostaje Tesla, które od lat oferuje to, co stara gwardia dopiero zapowiada z kilkuletnim wyprzedzeniem. Największą różnicą jednak nadal pozostaje to, jak producenci podchodzą do oprogramowania samochodu. Tesla uaktualnia się sama, pojawiają się nowe funkcje (z zastrzeżeniem, że niektóre obiecane funkcje autonomiczne będą wymagały wymiany komputerów lub dołożenia czujników i kamer w przyszłości), a „autopilot” uczy się na bieżąco na podstawie danych z innych dziesiątków tysięcy innych Tesli. Firmie udało się nawet zdalnie naprawić problemy z systemem hamulcowym w Modelu 3. Tymczasem, konkurencja nadal opiera się o stare podejście – oprogramowanie może być uaktualnione w serwisie podczas wizyty lub serwisu.


Przyznam, że sam od ponad roku zastanawiam się nad elektrykiem – modelem S lub 3 – ale przeszkodą nadal pozostaje mizerna sieć stacji ładujących w Polsce, utrudnione podróżowanie takim samochodem na dłuższych dystansach oraz fakt, że nasz rząd nie oferuje żadnych dopłat ani ulg z tytułu bycia bardziej ekologicznym. W przypadku Tesli dochodzą do tego jeszcze problemy z jakością, obsługą klienta i brak serwisu w Polsce (co może się wkrótce zmienić). W przypadku konkurencji… no cóż… otrzymujemy po prostu samochód, jak każdy inny, tyle że napędzany elektronami, a nie benzyną.

Ale jeśli E-Tron GT Concept będzie finalnie wyglądał tak, jak na powyższych zdjęciach, to będę nim poważnie zainteresowany, pomimo faktu, że będzie to „zaledwie” elektryczny samochód, a nie jeżdżący gadżet.

Jeśli artykuł Audi E-Tron GT Concept na bazie Porsche Taycan nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Surface Book 2 – pierwsze wrażenia

$
0
0

Microsoft ze swoją linią Surface tworzy naprawdę ciekawe kategorie urządzeń, z których Surface Booki są chyba najbardziej innowacyjnymi pod względem konstrukcyjnym na rynku – ekran można odczepić i użyć go jako tablet, odwrócić, aby klawiatura służyła jako stojak, złożyć, aby mieć deskę kreślarską, albo używać jak zwykłego laptopa. No i na pokładzie otrzymujemy GTX 1060, dzięki czemu możemy bez większych przeszkód grać.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 8/2018


O moich pierwszych dniach z Surface Bookiem 2 możecie poczytać na iMagazine – zapraszam gorąco, bo seria będzie jeszcze chwilę trwała, być może również po wydaniu tego artykułu.

Konfiguracja

Surface Book 2 jest dostępny w różnych konfiguracjach, a ta zastosowana w urządzeniu testowym wygląda następująco:

  • Model – Microsoft Surface Book 2 15″,
  • Procesor – Intel i7-8650U, 1,9 GHz (Turbo Boost 4,2 GHz), 4 rdzenie, 8 wątków,
  • RAM – 16 GB,
  • SSD – 256 GB,
  • GPU – NVIDIA GTX 1060,
  • Ekran – 3240 × 2160 px, 15″,
  • Wymiary – 343 × 251 × 15–23 mm,
  • Waga – 1905 g (sam ekran waży 817 g).

To przepis na mocne wrażenia, bo sprzęt jest wydajny, a dodatkowe ustawienia jego pracy w Windows 10 pozwalają na różne poziomy oszczędności baterii lub maksymalną wydajność, przy której mogą się uruchomić wiatraki wbudowane w ekran. Sama konstrukcja laptopa jest ciekawa, bo w podstawie znajduje się duża bateria i NVIDIA GTX 1060, a za ekranem kryje się cała reszta, wraz z drugą baterią. Obie części wyposażono również w wiatraki, jeśli w środku zrobi się zbyt gorąco – realnie uruchamiają się tylko pod dużym obciążaniem.

Najciekawszym elementem całości jest nietypowy zawias stworzony przez Microsoft, którego działanie prezentuje Panos Panay – polecam obejrzeć film w całości. Pozwala on na użytkowanie Surface Booka w czterech różnych trybach – laptopa, tabletu, studio i wyświetlania.

Dzięki temu otrzymujemy komputer, który dostosowuje się do naszych potrzeb i miejsca, w którym jesteśmy, a nie my do niego. Są tego zalety – zdjęcia w Lightroomie mogę sortować i obrabiać na leżaku bez zbędnej mi na tym etapie klawiatury, a jeśli podłączam zewnętrzną klawiaturę i myszkę, to mogę obrócić ekran, aby dolna część obudowy robiła za stojak i mi nie przeszkadzała. Nie miałem problemów ze znalezieniem różnych zastosowań do tej nietypowej konstrukcji, pomimo że jestem dosyć skamieniałym userem w tych kwestiach – to najzwyczajniej na świecie miły powiew świeżego powietrza, które, jak Apple twierdzi, jest niezdrowe (niewygodne) i niepotrzebne, ale jest to stwierdzenie dalekie od prawdy.

Ciekawym zabiegiem jest też umieszczenie głośników w ekranie, konkretnie w jego bokach. Plusem jest to, że brzmią lepiej niż dobrze i słychać osobno lewy i prawy kanał, ale jest to minusem, gdy używamy Surface Booka w trybie tabletu, w ustawieniu pionowym – wtedy znajdują się na górze i dole, po lewej lub prawej stronie ekranu, zależnie od tego, jak go obrócimy – to nie brzmi dobrze.

Bateria, SSD i ekran

O ile pozostajemy w obrębie zadań domowo-biurowych, to bateria powinna z powodzeniem wystarczyć na 10–14 godzin pracy. Przy bardziej ambitnych zadaniach sugeruję znaleźć gniazdko z prądem, ponieważ elektrony będą wciągane przez CPU i GPU w tempie ekspresowym – w ekstremalnych sytuacjach starczy ich na 2–3 godziny (np. podczas grania).

SSD nie jest tak wydajne, jak te w najnowszych MacBookach Pro, ale w modelu 1 TB należy spodziewać się prędkości odczytu i zapisu danych w rejonie 2,9 i 1,3 GB/s. Realnie biorąc, są to wartości w zupełności wystarczające.

Microsoft jest jedynym lub jednym z niewielu producentów, który kalibruje swoje ekrany w fabryce, zanim ją opuszczą. To procentuje, ponieważ linia Surface ma jedne z lepszych wyników na rynku. Niestety, Surface Book 2 jest ograniczony do przestrzeni barwnej sRGB, ale biorąc pod uwagę problemy Windowsa z zarządzaniem barwą, to dobra decyzja – przynajmniej w tej najpopularniejszej przestrzeni, wszystko będzie wyglądało tak, jak powinno, tym bardziej, że deltaE w szarościach i kolorach wynoszą odpowiednio ok. 0,87 i 1,03 (im niżej, tym lepiej). To są wyjątkowo dobre wyniki – rzekomo ludzkie oko nie jest w stanie rozróżnić nic poniżej 2,0.

Throttling

To ostatnio gorący temat i dotyka również Surface Booka 2. Jeśli odpowiednio obciążymy zarówno CPU, jak i GPU podczas intensywnych działań (na przykład przy montażu wideo albo podczas grania), to komputer po jakimś czasie obniży taktowanie obu tych komponentów, aby się nie przegrzały. Jako że Surface Book 2 w komplecie posiada 100 W zasilacz, a GTX 1060 z Core i7 pod pełnym obciążeniem potrafią pobrać więcej mocy, to w niektórych sytuacjach (realnie tylko podczas grania w najbardziej wymagające gry) zasilacz nie będzie w stanie dostarczyć odpowiedniej ilości prądu, komputer będzie go więc dodatkowo pobierał z akumulatorów. To oznacza, że bateria będzie się powoli rozładowywać, ale po pewnym czasie system obniży częstotliwość taktowania GTX-a, czyli jego wydajność spadnie. W takich sytuacjach pozostaje obniżyć detale w grze albo zmniejszyć rozdzielczość.

UI i UX

Jak przesiadałem się z Windowsa na Mac OS X ponad 10 lat temu, to na rynku dopiero co pojawiła się Vista, która wywołała ogromną falę oburzenia wśród użytkowników. Bardzo szybko została uaktualniona do Windows 7, 8, a potem 10. Moje doświadczenia realnie zakończyłem na Window XP, skok na Windows 10 był więc spory.

No i wiecie co?

Naprawdę jest znacznie, znacznie lepiej. Mam nadal kilka zastrzeżeń do samego systemu operacyjnego, ale korzystam z niego prywatnie na jednym komputerze od ponad sześciu miesięcy i działa tak, jak powinien – nic nie zwalnia z czasem, nic się nie psuje. Nie miałem ani też jednego BSOD (Blue Screen of Death). Wsparcie dla HiDPI w niektórych aplikacjach nadal szwankuje, ale w zdecydowanej większości (szczególnie po ostatnim dużym uaktualnieniu na początku tego roku) jest poprawnie.

Dziesiątka jednocześnie potrafi się dostosować do ekranu i trybu pracy, co ma szczególne znacznie przy Surface Booku 2. Wystarczy odczepić ekran, a system zapyta się nas, czy chcemy przełączyć się w tryb tabletowy, który bardziej przypomina wtedy iOS-a na iPadzie niż macOS na Macu. Mamy też dostępnych kilka klawiatur systemowych, dzięki czemu każdy coś znajdzie dla siebie – pełną, przypominającą tę fizyczną, tabletową, z przyciskiem do wyświetlenia dodatkowych znaków, podzieloną na pół, aby pisać kciukami, albo taką małą, znaną ze smartfonów.

Nie będę ukrywał – podobnie zresztą jak już pisałem przy recenzji Surface Pro 4 – że Surface Book jest lepszym laptopem niż iPad, ale gorszym tabletem niż iPad. Mam jednak istotne zastrzeżenie w przypadku modelu 15-calowego, który daje nam tak duże płótno do pracy, że moje doświadczenia zostały eskalowane na innym poziom, trochę podobnie jak skok z iPada 9,7″ na 12,9″. Tak duży portal ma dla mnie szczególne znaczenie w przypadku przeglądarki www – doświadczenia mam wyjątkowo pozytywne. Niestety, musimy pamiętać, że Windows 10 nie ma tak bogatego portfolio aplikacji, jak iOS, w przypadku niektórych czynności będziemy więc skazani na przeglądarkę.

Reasumując, Windows 10 w tym formacie jest mniej wyrafinowany niż iOS na iPadzie, ale pozwala na dużo więcej w określonych sytuacjach. Mogę do niego po prostu podłączyć pendrive’a i zgrać zdjęcia czy cokolwiek innego na SSD, bez konieczności działania w ramach sztucznych ograniczeń Apple. Mogę uruchamiać pełne, desktopowe narzędzia, jak Lightrooma, Photoshopa, Premiere i każdą inną składową Creative Clouda – obecnie narzędzia mobilne Adobe są mocno ograniczone i mają wycięte większość funkcji.

No i nadal nie mogę nacieszyć się z faktu trzymania 15″ w jednej ręce – niesamowite wrażenie.

Surface Book 2 w wersji 15-calowej ma jedną wadę, gdy używamy go jako laptopa – nietypowy zawias powoduje, że klawiatura jest bardzo głęboka. Nie jest to tak widoczne w przypadku modelu 13,5″, ale przy 15-tce może dla niektórych mieć znaczenie, jeśli używają go na kolanach. Sam znalazłem wygodną pozycję, ale będzie to w dużej mierze zależało od naszych cech fizycznych – wzroku, długości nóg i rąk. Jako że nie jestem przyzwyczajony do tak dużych notebooków – korzystam z modeli 11–13″ od wielu lat – to chyba wybór rozmiaru (13,5″ vs. 15″ Surface Book 2) uzależniłbym nie tylko od potrzeb wydajnościowych, ale również od miejsca i sposobu jego wykorzystania. Na model 13,5″ skusiłbym się, gdyby miał być moim podróżnym laptopem i drugim komputerem, a na 15″, gdyby miał być jednym w domu czy pracy.

Podsumowując

Apple zdecydowało się rozróżnić Maca od iPada, ograniczając funkcjonalność jednego i drugiego. Hipokryzja firmy jest tutaj spora, bo czym innym jest iPad ze Smart Keyboard jak nie nietypowym laptopem, którego ekran musimy obsługiwać ręką, ponieważ iOS nie wspiera trackpadów? MacBooki z kolei nie mają dotykowych ekranów, są więc ograniczone do tradycyjnej formy ich wykorzystywania. Microsoft daje nam więcej swobody z Surface Bookiem w szczególności – jest laptoptem i tabletem, jest deską kreślarską z opcjonalnym piórkiem (powinno być w komplecie z komputerem) albo ekranem, którego możemy ustawić pod dowolnym kątem.

Większość z nas prawdopodobnie nie potrzebuje nic więcej niż notebooka do pracy, ale są ludzie, którzy mają inne potrzeby, są bardziej kreatywni, albo widzą i wiedzą, jak chcą wykorzystać komputer inaczej. Surface na to pozwala, dając im do dyspozycji możliwości, których inni nie oferują. Możliwości z kompromisami, ale przecież wszystko nim jest – wystarczy odpowiedzieć sobie na pytanie, na co jesteśmy w stanie się zgodzić, a na co nie.

W zasadzie jedyną znaczącą przeszkodą w przesiadce z MacBooka i iPada na Surface Booka będzie ekosystem Apple’a – jeśli ktoś z niego korzysta, to trudno się od niego uniezależnić.

No i cena. Bo Surface Book nie jest tani – cena modelu 15-calowego zaczyna się od 11 999 złotych, czyli oscyluje w rejonie cennika MacBooków Pro 15″. No, chyba że doliczymy iPada do tego ostatniego – wtedy jest sporo taniej.

A ja? Ten pierwszy tydzień z Surface Bookiem 2 przekonał mnie do tego, że jak za rok lub dwa będę wymieniał swojego MacBooka Pro, to będę bardzo poważnie rozważał produkty Microsoftu. Jakość wykonania jest świetna, Windows 10 ewidentnie poprawia się przy każdym uaktualnieniu (przeżyłem już dwie lub trzy większe łatki), a zwiększona użyteczność serii Surface, dzięki jej możliwości przeobrażenia się, zależnie od sytuacji, jest faktem.

Jeśli artykuł Surface Book 2 – pierwsze wrażenia nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Logitech wyłącza lokalne API w Harmony, odbierając użytkownikom możliwość integracji z Homebridge / HomeKit i Home Assistant

$
0
0

Logitech w swoim ostatnim uaktualnieniu oprogramowania dla Logitech Harmony Hub wyłączył lokalne API, które było wykorzystywane do integracji tego produktu z Homebridgem i HomeKitem oraz takimi rozwiązaniami jak Home Assistant.

Lokalne API zostało zamknięte w oprogramowaniu v4.15.206. Firma opublikowała oświadczenie na swoich forach, w którym twierdzą, że ten krok poczyniono z powodów bezpieczeństwa. Bliżej nieokreślona firma rzekomo odkryła bliżej nieokreślone dziury w tym API, więc zostało wyłączone. Logitech nie odpowiedział też na prośbę o podanie identyfikatora CVE przez użytkowników Harmony, abyśmy dowiedzieli się szczegółów technicznych wspomnianej dziury. Logitech ponadto zaznacza, że to API nigdy nie było udokumentowane oraz że bezpieczeństwo ich użytkowników jest najważniejsze. W tym twierdzeniu są dwa problemy…

  1. Fakt, że API nie było udokumentowane nie ma absolutnie żadnego znaczenia dla użytkowników Harmony, którzy go wykorzystują. Prawdopodobnie wielu zaawansowanych użytkowników kupiło go tylko dlatego, że to API istniało od długiego czasu. To stawia ich pod ścianą i wielu z nich prawdopodobnie odejdzie z platformy firmy na rzecz innych, bardziej otwartych rozwiązań.
  2. Rezygnacja z lokalnego API, które nie łączy się w żadnej sposób ze światem zewnętrznym, na rzecz konieczności komunikowania się przez internet, nie jest dbaniem o bezpieczeństwo swoich użytkowników. Lokalne API, niewymagające komunikacji zewnętrznej, jest bezsprzecznie bezpieczniejsze.

Niestety, wstępnie wygląda na to, że Logitech nie planuje przywrócić lokalnego API. W międzyczasie społeczność Home Assistant odkryła kolejne nieudokumentowane API, które zostało już zaimplentowane w Home Assistant 0.84.4. To jednak nie rozwiązuje mojego problemu, ponieważ sam wykorzystuję Homebridge’a, aby mój Logitech Harmony Companion mógł być kontrolowany przez Siri i HomeKita.

Projekt Raspberry Pi – 6 – Dodajemy sterowanie TV, Apple TV i amplitunerem do HomeKit przez Homebridge i Logitech Harmony

Jest rozwiązanie dla tego problemu, ale nie jest one proste i nie wiem czy będzie mi się chciało go przeprowadzać. Opisano go szczegółowo tutaj i w skrócie wygląda następująco:

  1. Trzeba pobrać odpowiednie oprogramowanie na Windows lub MacOS, a potem podłączyć od niego Harmony Huba.
  2. Harmony Huba należy przywrócić do ustawień fabrycznych, co powinno go przywrócić do v4.15.193 z nowszego v4.15.206.
  3. Na routerze należy zablokować dostęp Harmony Huba do następujących adresów internetowych:
    • svcs.myharmony.com
    • content.dhg.myharmony.com
    • logging.dhg.myharmony.com
    • myharmony.com
    • sus.dhg.myharmony.com

Największym problemem jest ostatni krok, ponieważ mój router (z tego co widzę) nie wspiera blokowania indywidualnych domen dla poszczególnych urządzeń. Niby funkcja Parental Control powinna to robić, ale po uruchomieniu i dodaniu stosownych adresów, nadal działają… Jak macie jakieś pomysły, to zapraszam do komentarzy.

Smuci mnie, gdy firma z bliżej nieokreślonych powodów, ogranicza funkcjonalność swoich produktów. Nie rozumiem też sensu tej decyzji – lokalne API wręcz zwiększało zainteresowanie tym produktem. Nikt też nie modyfikował działania samego Harmony ani jego kodu, ale dzięki niemu mogli sterować nim w obrębie swojej sieci. Nie ukrywam też, że sam czuję się oszukany, bo jedynym powodem, dla którego kupiłem swojego Harmony Huba była możliwość integracji z Homebridgem.

Jeśli artykuł Logitech wyłącza lokalne API w Harmony, odbierając użytkownikom możliwość integracji z Homebridge / HomeKit i Home Assistant nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Niektóre iPady Pro (2018) są wygięte i jest to „efekt uboczny procesu produkcyjnego”, który nie jest traktowany przez Apple jako defekt

$
0
0

Z niedowierzaniem wczoraj przeczytałem artykuł Chrisa Welcha na temat wygiętych iPadów. Chciałem zareagować natychmiast, ale doszedłem do wniosku, że to jest sytuacja tak kuriozalna, że ktoś gdzieś musiał popełnić błąd. Czekałem na sprostowania, ale tych do dnia dzisiejszego nie znalazłem…

Apple potwierdziło Verge’owi, że niektóre nowe iPady Pro (modele z 2018 r.) wyjeżdżają z fabryki i docierają do klientów w stanie wygiętym. Firma twierdzi, że jest to kwestia ich procesu produkcyjnego, a wygięcie nie będzie się pogłębiać z czasem. Apple też potwierdziło, że nie traktuje tego jako wadę czy defekt.

Wygięcie powstaje w wyniku procesu schładzania metalowych i plastikowych elementów konstrukcji. Nie wpływa one na funkcjonowanie urządzenia i może pojawiać się w obu modelach: 11-calowym i 12,9-calowym. Niektórzy użytkownicy ponadto alarmują, że wygięcie pojawia się z czasem, natomiast inni raportują, że ich iPady były już wygięte zaraz po wyjęciu z pudełka.

Biorąc pod uwagę, że cena iPada Pro zaczyna się od 3799 PLN, a kończy na 9399 PLN, to nie sądzę, aby była na świecie chociaż jedna osoba, która uważałaby to za akceptowalną wadę. Być może okaże się tak, że odpowiedź PR-u Apple’a jest jedynie marketingową papką, która ma chronić przez pozwami sądowymi, a urządzenia będą wymieniane na wolne od wad od ręki, ale osobiście oczekuję od tej firmy więcej, w szczególności dlatego, że każe sobie płacić coraz więcej za swoje produkty. Oczywiście taki stan rzeczy może również oznaczać, że Apple nie wymienia wygiętych urządzeń. Z mojej strony mogę jedynie polecić kupowanie przez internet, aby obowiązywał Was 14-dniowy termin na zwrot urządzenia bez żadnych pytań.

Jeśli artykuł Niektóre iPady Pro (2018) są wygięte i jest to „efekt uboczny procesu produkcyjnego”, który nie jest traktowany przez Apple jako defekt nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Viewing all 2843 articles
Browse latest View live