![]()
Jak pierwszy raz zobaczyłem nowego Beama od Sonosa, to zainteresowałem się nim, bo miał wsparcie dla AirPlay 2. Potem zobaczyłem jego rozmiar i stwierdziłem, że to „małe gówno” nie będzie grało i nie zadowoli moich potrzeb w absolutnie żadnym wymiarze. Beam od paru dni stoi u mnie pod telewizorem i świadczy usługi dźwiękowe w salonie. Dzisiaj mogę śmiało powiedzieć, że bardzo (ale to bardzo!) mocno się myliłem.
Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 11/2018
![]()
Co to jest?
Sonos Beam jest soundbarem, wyposażonym w asystenta głosowego Amazona – Alexę – oraz standard AirPlay 2. Wyposażono go w cztery pełnopasmowe głośniki niskotonowe i jeden głośnik wysokotonowy. Ma też pięć wzmacniaczy i tyle samo mikrofonów. Z tyłu znajduje się złącze HDMI-ARC (zwrotne), gniazdo zasilania, Ethernet 10/100 oraz optyczne wyjście audio. Jest przy okazji niewielki, bo ma wymiary 68,5 × 651 × 100 mm (wysokość × szerokość × głębokość).
HDMI-ARC oznacza, że jeśli chcemy rozszerzyć nasz telewizor o Beama, to musi on wspierać ten standard. Jeśli będziemy chcieli podłączyć dodatkowo Apple TV, to musimy to zrobić przez telewizor. Szkoda – gdyby Beam miał jeszcze jedno złącze wejściowe HDMI, to byłby produktem niemalże idealnym. Ratunkiem zostaje oczywiście złącze optyczne, ale wtedy rezygnujemy z CEC-a.
![]()
Moje uwagi i setup
Mój telewizor nie wspiera HDMI-ARC. Jest przy okazji tak zamontowany (i waży tyle), że nawet gdybym chciał się dostać do portów na jego plecach, to potrzebowałbym jeszcze ze dwie osoby, aby go najpierw zdemontować. Telewizor komunikuje się z amplitunerem za pomocą kabla HDMI, do którego z kolei podłączone są wszelkie inne urządzenia, w tym Apple TV (kiedyś miałem jeszcze podłączony dekoder, PlayStation i Maca). Całość zwieńcza pięć głośników, z czego dwa główne są wysokiej jakości i wielokrotnie droższe od Beama.
To spowodowało u mnie konsternację. Jak to testować, aby miało jakikolwiek sens? Dzisiaj źródłem mojego wideo jest wyłącznie Apple TV – od paru lat nie korzystam już z niczego innego – trochę to ułatwiło mi decyzję. Mój setup z Sonosem zatem wygląda tak:
- Apple TV dostarcza obraz do telewizora,
- Apple TV łączy się z Beamem poprzez AirPlay i dostarcza mu bezprzewodowo dźwięk – można to skonfigurować odpowiednio w ustawieniach (lub przytrzymać przycisk Play na pilocie przez kilka sekund, z tą uwagą, że ta funkcja nie działa w aplikacji YouTube, bo oni muszą wszystko robić po swojemu).
W optymalnej sytuacji jednak zdecydowałbym się na połączenie przewodowe, ale dzisiaj nie mam takiej możliwości, więc miejcie to na uwadze. Pamiętajcie też, że porównuję maleńki soundbar do systemu 5.1, którego cena jest wielokrotnie wyższa (w zasadzie to do 5.0, gdyż odłączyłem subwoofer, bo szklanki w kuchni mi podskakiwały na półce i wkurzałem sąsiadów).
![]()
AirPlay 2 i HomePod
Mój HomePod stoi pomiędzy kuchnią a salonem i to z niego codziennie korzystam do słuchania muzyki (głównie moje playlisty, odtwarzane za pomocą Apple Music). Jego zadaniem jest grać na tyle głośno, abym słyszał muzykę, ale jednocześnie na tyle cicho, abym mógł się skupić na swoich zadaniach.
Telewizor (i tym samym Sonos Beam) znajdują się na przeciwległej ścianie, gdybym połączył go więc z HomePodem, to wypełniałby mi idealnie pomieszczenie dźwiękiem, prawda? Dzięki AirPlay 2 jest to banalnie proste, bo wystarczy, że powiem „Hey Siri, play my Top 200 playlist on the living room speakers” (ta funkcja wymaga dodania Sonosa do HomeKita, co zajmuje kilka sekund i trzeba zrobić raz), a dźwięk zaczyna grać z obu jednocześnie. Poziom głośności oczywiście również reguluję głosowo, ale całością można też sterować z poziomu Centrum Sterowania w iPhone’ach lub iPadach.
![]()
Beam gra bardzo podobnie do HomePoda, czyli znacznie lepiej niż dobrze, ale jest kilka różnic. Oferuje ciut mniej basu (HomePod moim zdaniem ma go za dużo), ale kompensuje to pełniejszym środkiem i górą. Porównywanie ich ze sobą jednak nie ma żadnego sensu, bo ważniejsze jest to, jak grają razem, a robią to wybornie. Potwierdza to przy okazji mój pomysł, że w przyszłości po prostu będę miał jedynie głośniki wspierające AirPlaya w domu. W każdym razie dźwięk teraz wypełnia salon z prawie z każdej możliwej strony, a dodatkowo pełniej dociera do mojego biurka i kuchni.
Mogłem wcześniej robić coś podobnego z moim Apple TV podłączonym do amplitunera, bo ten pierwszy przecież też może służyć jako „głośnik”. Niestety, przez to, że sygnał musi z Apple TV dotrzeć do amplitunera, a potem kablami do pięciu głośników, powoduje, że jest kilkudziesięciomilisekundowe opóźnienie względem HomePoda, przestałem więc korzystać z tej funkcji. Dla kontrastu Sonos Beam i HomePod są idealnie z sobą zsynchronizowane.
No, ale przecież to „małe gówno” nie zagra tak dobrze, jak dobry system audio.
![]()
Osoby, które mnie znają, wiedzą, że lubię dobre systemy dźwiękowe. Te systemy jednak wymagają kompromisów i wielu metrów kabli. Dodatkowo mają sens tylko w sytuacji, w której rzeczywiście wykorzystujemy ich możliwości w pełni, czyli odpowiednio mocno odkręcamy kurek. Po pierwsze, od wielu lat nie słucham głośno muzyki (ani filmów). Po drugie, mam na względzie wspomnianych współtowarzyszy tej społeczności – mnie wkurza, gdy ktoś puszcza coś na pełny regulator, sam staram się tego więc nie robić. Po trzecie, gdy zależy mi na immersji w dźwięku, to korzystam ze słuchawek.
Biorąc to wszystko pod uwagę, uważam, że Sonos Beam gra więcej niż dobrze. Nie miałbym też żadnych oporów, żeby zastąpić nim mój amplituner i pięć głośników, chociaż dokupiłbym parę Sonos One (odpowiedniki HomePoda), aby wykorzystać je jako tylne głośniki do kina domowego. Dźwięk wydobywający się z niego jest czysty i pełny. Niestety, nie ma tak dobrego rozróżnienia kanałów na lewy i prawy, bo znajdują się bliżej siebie, ale pomimo tego da się je wyraźnie usłyszeć. Nie zmienia to faktu, że należycie wypełnia pokój dźwiękiem, pomimo że siedzę od niego w odległości 5,5 m, a nie mam przecież tylnych Sonosów.
Podczas słuchania muzyki nie gra głośniej niż na 20-30%, a przy filmach podgłaśniam go do 80-90% (mój salon ma około 35 metrów kwadratowych). W obu tych zakresach nie słyszę zniekształceń. Przypominam ponownie, że korzystałem z niego tylko bezprzewodowo, również podczas oglądania filmów, więc spodziewam się, że po HDMI nie będzie gorzej.
![]()
Rozsądek?
Nie wiem, czy chęć dążenia do minimalizmu przychodzi u mnie z wiekiem, ale jestem naprawdę zachwycony tym Sonosem. Wystarczą dwa kable i postawienie go pod telewizorem, abym mógł wywalić ogromny amplituner i siedem kabli do niego podłączonych. Oczywiście przydałby mi się też nowy telewizor, ale nadal czekam, aż obecny mi się zepsuje, a tymczasem mogę się ratować kablem optycznym (jak już uda mi się dostać za telewizor). Już samo to jest dla mnie imponujące, ale tutaj w komplecie dodatkowo otrzymujemy znakomity głośnik, wspierający HomeKit i AirPlay 2, które może w każdej chwili dołączyć do całości.
Zapomniałem wspomnieć, że Sonos Beam kosztuje 1899 złotych. Tylko 1899 złotych. Jak dodamy do kompletu dwa Sonosy One, to zamykamy się w kwocie 3897 złotych za trzy głośniki, które mogą niezależnie odtwarzać audio i służyć przy okazji jako system kina domowego. Przewodowo lub nie, jeśli mamy Apple TV.
Wygląda na to, że sam siebie właśnie przekonałem do niego, a nawet nie napisałem o aplikacji Sonosa, która dodatkowo wspiera wszelkie usługi muzyczne (Spotify, Apple Music, Deezer i więcej) oraz radia internetowe (TuneIn, w tym RMF Classic, którego namiętnie słucham).
![]()
Jeśli artykuł Genialny Sonos Beam nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.