Quantcast
Channel: Wojtek Pietrusiewicz, Autor w serwisie iMagazine
Viewing all 2844 articles
Browse latest View live

Wywiad Jima Cramera z Timem Cookiem na CNBC

$
0
0

CNBC przeprowadziło ciekawy wywiad z Timem Cookiem. Sam wywiad w formie wideo znajdziecie tutaj, a jeśli interesuje Was link do pełnej transkrypcji rozmowy, to wystarczy kliknąć w tytuł tego wpisu.

Z całego wywiadu najbardziej zainteresował mnie ten fragment wypowiedzi Tima:

On services, you will see us announce new services this year. There will more things coming. I don’t want to tell you about what they are—

Tim Cook mówiący o tym, że „zobaczycie od nas nowe usługi w tym roku” teoretycznie może oznaczać wszystko, ale mocno wątpię, aby wspomniał o tym, gdyby to nie było coś istotnego. Wiemy od paru lat, że Apple pracuje z większym lub mniejszym powodzeniem nad własną usługą telewizyjną. Wiemy o serialach, których wykonanie zlecali, wiemy o niepowodzeniach w negocjacjach z tradycyjnymi nadawcami, ale nie wiemy kiedy ten produkt w końcu ujrzy światło dzienne. Pisząc następne zdanie, przed które upchnąłem te, przyszedł mi do głowy cytat Freda z Chłopaki nie płaczą

„Dawno temu ja też zaufałem pewnej kobiecie, wtedy dałbym sobie za nią rękę uciąć. I wiesz, co… I bym teraz, kurwa, nie miał ręki.”

No więc… gdybym miał dać sobie rękę uciąć, to postawiłbym właśnie na to, że Tim mówi o usłudze TV. Cały czas jednak zastanawiam się, jaką dokładnie formę ta usługa przyjmie. Czy będzie zawierała jedynie treści specjalnie dla niej przygotowane? Czy będą dostępne również tradycyjne seriale i filmy, tworzone przez innych? A może subskrybenci będą po prostu mieli dostęp do całej biblioteki filmów i seriali z iTunes? Co z Disneyem i Pixarem wobec faktu, że ten pierwszy tworzy własną platformę?

No i nie możemy zapomnieć o kwestii subskrypcji, która, znając Apple, może nie wszystkim się spodobać, szczególnie w biedniejszych krajach jak nasz. Apple zaskoczyło chyba wszystkich, oferując dostęp do Apple Music w Polsce w cenie około dwukrotnie niższej niż w wielu innych krajach, jak chociażby USA (19,99 PLN brutto / 16,25 PLN netto vs. 9,99 USD netto), ale czy analogicznie postąpi w przypadku usługi TV, zakładając, że ta w ogóle będzie dostępna u nas? Do tego wszystkiego jeszcze dochodzi fakt, że nie mamy pojęcia czy usługa TV w ogóle będzie dostępna jako osobna opłata, bo zaczyna się tego robić sporo – osobno iCloud, osobno Apple Music i teraz jeszcze TV? Osobiście spodziewam się, że będzie łączona opcja za telewizję i muzykę, ale co z ludźmi, którzy chcą tylko treści wizualne, a za dźwiękowe nie chcą płacić? Trzy różne wersje, osobno muzyka, osobno wideo i wspólna? Brzmi trochę skomplikowanie dla firmy słynącej z prostoty.

Apple jest też znane z tego, że stara się użytkowników chronić przez treściami zbyt brutalnymi i przed pornografią. O ile dosyć rygorystycznie podchodzą do tego w przypadku App Store’a, to są od tego wyjątki. Taki Netflix, dla przykładu, oferuje treści mocno erotyczne i brutalne, podobnie zresztą jak sam katalog filmów w iTunes. Czy podobnie postąpi z usługą TV, czy raczej zachowają się bardziej ostrożnie, dostarczając jedynie treści, które są „bezpieczne dla rodzin”?

Jest wiele pytań i niestety nie ma na nie odpowiedzi, ale wiem, że chciałbym mieć wybór czy chcę za to płacić czy nie, więc trzymam przede wszystkim kciuki za to, żeby ta usługa trafiła do Polski.

Jeśli artykuł Wywiad Jima Cramera z Timem Cookiem na CNBC nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.


Apple uaktualniło listę miast, lotnisk i galerii handlowych w Apple Maps w trybie Flyover i Indoor Maps

$
0
0

Apple uaktualniło listę miast i miejsc, które Apple Maps wspiera w swoich różnych trybach.

Flyover to tryb, w którym użytkownik może automatycznie „lecieć” nad miastem i jego najsłynniejszymi zabytkami oraz miejscami wartymi uwagi. Apple Maps obecnie oferuje ten tryb nad 349 miastami (i miejscami) na świecie. Niestety, Polski na liście nie znajdziemy, ale pełny spis znajduje się tutaj.

Ponadto uaktualnione zostały listy Indoor Maps (mapy wnętrz budynków) lotnisk i galerii handlowych. Pełne ich listy znajdziecie odpowiednio tutajtutaj.


Apple w połowie zeszłego roku zapowiedziało i (co było najbardziej zaskakujące) zaprezentowało jak prowadzi prace nad stworzeniem całkowicie nowego wersji swoich Map. Zaczęli od zera i, co nie dziwne, od Kalifornii. Od tamtej pory nie dowiedzieliśmy się wiele nowego, ale prawdopodobnie będzie to temat, który pojawi się na tegorocznym WWDC lub podczas debiutu iOS 13 bliżej końca 2019. Od czasu do czasu nadal korzystam z Apple Maps i całkowicie rozumiem, że potrafi on sensownie sprawdzać się w niektórych krajach, jak USA czy Kanadzie. Ba, w Wenecji miałem z nim lepsze doświadczenia niż z Googlem, ale niestety, w naszych warunkach, gdy chcemy dojechać do specyficznego miejsca (sklepu, restauracji), wygodniej jest po prostu uruchomić Google Maps (lub Waze).

Cały czas mam wątpliwości czy Apple Maps ma szansę stać się naprawdę dobrym konkurentem dla Google’a, a przecież przydałaby się nam sensowna alternatywa, chociażby w imię konkurencji na rynku.

Jeśli artykuł Apple uaktualniło listę miast, lotnisk i galerii handlowych w Apple Maps w trybie Flyover i Indoor Maps nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Audio-Technica pokazała trzy nowe pary bezprzewodowych słuchawek z ANC na CES 2019 – ATH-ANC900BT, ATH-ANC500BT i ATH-ANC100BT

$
0
0

Słuchawki z ANC1 są popularne, ponieważ dają nam chwilę ciszy we wszechobecnym hałasie otaczającego nas świata. Audio-Technica postanowiła z tego faktu skorzystać i na CES 2019 zaprezentowała trzy nowe modele, w tym jeden flagowy.

ATH-ANC900BT

Wyposażono je w hybrydową technologię wycinania szumów QuietPoint (do wyboru 3 poziomy), wiele mikrofonów i świetną jakość audio (jak twierdzi firma). Puszki mieszczą 40 mm głośniki, do których dźwięk dostarczany jest za pomocą Bluetooth 5.0 i wspierają aptX, AAC oraz SBC (nie wspierają niestety aptX HD i LDAC). Potrafią pracować do 35 godzin na jednym ładowaniu baterii (po Bluetooth i z ANC; jeśli połączymy się kablem 3,5 mm do mogą pracować do 60 godzin) i sterowanie są dotykowo, co chyba stało się modne (a niekoniecznie chciane). Ich największą wadą, na papierze, jest fakt, że ładowane są za pomocą złącza microUSB. Zaletą jest natomiast cena, która ma wynieść 299 EUR, co jest mniej od najbliższej konkurencji, w postaci Bose QC35 II i Sony WH-1000XM3.

Do sprzedaży mają trafić na wiosnę (być może w marcu), a więcej informacji na ich temat znajdziecie tutaj.

Bardzo liczę na to, że będę miał okazję je porównać do konkurencji…

ATH-ANC500BT

Tańszą opcją będą nowe ATH-ANC500BT, które oferują 20 godzin pracy na jednym ładowaniu oraz znacznie niższą cenę, wynoszącą 99 EUR. Ten model również ma microUSB, ale z kodeków pozostawiono mu jedynie SBC. Do wyboru będzie jeden z dwóch kolorów – czarne lub granatowe.

Do sprzedaży mają trafić na wiosnę (być może w marcu), a więcej informacji na ich temat znajdziecie tutaj.

ATH-ANC100BT

Ostatnią nowością jest model ATH-ANC100BT, który ma również kosztować 99 EUR. Te dokanałowe słuchawki mają wbudowane ANC, ale wymagają sporych rozmiarów pilota, w którym mieści się bateria. Wspierają Bluetooth 4.2 oraz SBC.

Do sprzedaży mają trafić na wiosnę (być może w marcu), a więcej informacji na ich temat znajdziecie tutaj.

Jeśli artykuł Audio-Technica pokazała trzy nowe pary bezprzewodowych słuchawek z ANC na CES 2019 – ATH-ANC900BT, ATH-ANC500BT i ATH-ANC100BT nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

AMD Radeon VII – nowe GPU w technologii 7 nm

$
0
0

AMD wczoraj zaprezentowało nową kartę graficzną, której zadaniem jest konkurowane z NVIDIA RTX 2080 – Radeona VII (siedem), wykonanego w technologii 7 nm.

Radeon VII ma nie tylko być od 20% do 42% szybszy (średnio 29%) od Vegi 64, która dostawała łomot od GTX 1080 Ti, ale jeśli wierzyć liczbom pokazanym na scenie, to jest to bezpośredni konkurent dla RTX 2080. Pomimo że Radeon VII ma mniej CU (Compute Units) niż Vega 64, to nadrabia ten fakt szybszym taktowaniem i pamięcią. Sama karta bazuje na delikatnie wykastrowanym układzie Vega 20 (7 nm), który z kolei bazuje na układzie Vega 10 (14 nm) z karty Vega 64. Niestety, w odróżnieniu od serii RTX 2080, nowy Radeon nie wspiera raytracingu. Radeon VII wyposażono w 16 GB pamięci HBM2.

Radeon Vega 64 Radeon VII
Stream Processors 4096 (64 CU) 3840 (60x CU)
Render Output Units 64 128
Częstotliwość taktowania 1247 MHz b.d.
Max. częstotliwość taktowania 1546 MHz 1800 MHz
Taktowanie pamięci 1,89 Gbps 2,0 Gbps
Rodzaj pamięci HBM2 HBM2
Ilość pamięci 8 GB 16 GB
Szerokość magistrali pamięci 2048 bitów 4096 bitów
Teraflops 12,7 13,8
Pobór mocy 295 W ~300 W
Technologia 14 nm 7 nm
GPU Vega 10 Vega 20

AMD twierdzi, że Radeon VII będzie szybszy od Vegi 64 o:

  • 27% w DaVinci Resolve 15 i Blender
  • 29% w Adobe Premiere
  • 62% w OpenCL
  • 35% w Battlefield V
  • 25% w Fornite

Premiera karty ma odbyć się 7 lutego 2019 i kosztować 699 USD bezpośrednio od producenta. Dostarczana będzie z trzema grami: Resident Evil 2, Devil May Cry 5 i The Division 2.

Biorąc pod uwagę, że Apple nadal nie wspiera kart NVIDIA pod macOS Mojave (jako eGPU lub nie), to użytkownicy Maców nie mają specjalnie dużego wyboru i muszą decydować się na pozostanie na starej wersji systemu operacyjnego lub pozostanie w obozie AMD. Nikt nie wie skąd bierze się ten pierwszy problem, ale jest to kompletnie niezrozumiałe i ze wstępnych raportów wynika, że to Apple nie chce zaakceptować sterowników NVIDII. Prawda zapewne leży po środku, ale nas to nie powinno obchodzić – powinniśmy mieć wybór.

Jeśli artykuł AMD Radeon VII – nowe GPU w technologii 7 nm nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Można już składać pre-ordery na Brydge Keyboard dla iPadów Pro 11- i 12,9-calowych z 2018 roku

$
0
0

Brydge Keyboard to ciekawe rozwiązanie dla posiadaczy iPadów. Ten produkt, ceniony przez członków naszej redakcji, doczekał się w końcu wersji dla najnowszych iPadów 11- i 12,9-calowych, w dwóch odcieniach – Space Grey i Silver.

Brydge Keyboard ma unikalne zawiasy, do których wsuwa się iPada. Trzymają one na tyle mocno, że z nich nie wypada, a jednocześnie nie utrudniają jego wyjmowania, jeśli klawiatury w danej chwili nie potrzebujemy.

Nowy model posiada jeszcze jeden tryb, którego nie było u starszych braci – możliwość wykorzystania go jako stojaka z regulowanym kątem nachylenia. Wystarczy iPada włożyć odwrotnie do zawiasów. Można całość też złożyć na płasko, jeśli nie mamy gdzie odłożyć klawiatury. Sama klawiatura wyposażona jest w port USB-C do ładowania i łączy się z iPadem po Bluetooth 4.1.

W komplecie będzie również dostarczana magnetycznie montowana osłona na plecy iPada.

Pre-ordery na oba rozmiary Brydge’a, w obu kolorach, można składać tutaj. Cena za model dla 11-calowego iPada Pro wynosi 169,99 EUR i 189,99 EUR dla 12,9-calowego modelu. Biorąc pod uwagę, że Apple’a Smart Keyboard Folio kosztuje, odpowiednio, 199 EUR i 219 EUR, to cena Brydge’a jest bardzo atrakcyjna.

Jeśli artykuł Można już składać pre-ordery na Brydge Keyboard dla iPadów Pro 11- i 12,9-calowych z 2018 roku nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Apple Watch Series 4 – pierwsze wrażenia

$
0
0

Nie ukrywam, że to właśnie na nową iterację Apple Watcha czekałem najbardziej… oraz najdłużej, bo ponad 3 lata – byłem użytkownikiem stalowego Series 0, a dzięki premierze Series 4 znalazłem powód na przesiadkę na nowszy model. Poprzednie „poprawki” oryginału były niewielkimi skokami, trochę podobnie jak z iPhone’a X na XS czy z 6-tki na 6S. A Series 4? To jak skok z pierwszego iPhone’a na 4-kę, czyli pierwszy model z Retiną.


Ten artykuł pochodzi z archiwalnego iMagazine 11/2018


Model

Zdecydowałem się na model Nike+, w rozmiarze 44 mm, z aluminiową kopertą w kolorze Space Grey i z paskiem Nike Sport Loop (model z wszytą odblaskową nicią). Tym razem odpuściłem sobie skok na model stalowy z kilku powodów. Po pierwsze, nie jest sprzedawany w Polsce, więc Apple nie zapewnia mu tutaj serwisu. Po drugie, nie potrzebuję LTE, a w przypadku modeli stalowych trzeba za nie płacić. Pomijam tutaj fakt, że na ten moment żaden operator jeszcze nie wspiera LTE w Apple Watchu. Po trzecie, stalowy model w interesującej mnie konfiguracji kosztuje 749 USD, a uważam to za zbyt wysoką kwotę za komputer na nadgarstek, który po trzech latach straci 90% swojej wartości.

Koperta

Apple Watch pierwszy raz poddano większym zmianom niż tzw. kosmetyka. Mamy nową kopertę, mieszczącą większe ekrany, nowe wymiary i to wszystko przekłada się na zmieniony wygląd.

Pierwsza generacja Apple Watcha, tzw. Series 0, miała kopertę o grubości 10,5 mm. Dopiero Series 2 przytyło do 11,4 mm i nic się nie zmieniało aż do Series 4, które (prawie) wróciło do swojej oryginalnej wagi – ma 10,7 mm grubości. Jeśli to zestawimy z faktem, że koperta jest teraz szersza o 1,6 mm i wyższa o 1,5 mm, to… będzie nam się wydawało, że niewiele się zmieniło. Prawda jest jednak inna, bo wizualnie zegarek jest bardziej płaski, a nieznacznie bardziej zaokrąglone rogi nadają mu znacznie bardziej „zegarkowate” proporcje. Nie dość, że lepiej leży na nadgarstku, to lepiej na nim wygląda.

Ekran

Powyższe zmiany, wraz z zastosowaniem technologii ekranu podobnej do tej w iPhonie X, zwiększyły jego powierzchnię o ponad 30%. To wbrew pozorom ogromna różnica, chociaż będzie to zależało od wykorzystywanej tarczy. Zaokrąglone rogi ekranu również zmieniły podejście firmy do koloru tła, które teraz nie musi być w jedynym słusznym kolorze (czarnym).

Lubię duże zegarki i preferuję również duże smartwatche, ale z innego powodu. Jeśli mają być użyteczne, to chcę widzieć wszelkie informacje na nim wyświetlane, a im większy ekran (który przy okazji musi być dobrze zagospodarowany), tym łatwiej się go użytkuje. To właśnie w tej kwestii jest największa przepaść do poprzedników, a pisząc „przepaść”, mam na myśli coś przypominającego patrzenie się w dół ze szczytu Everest.

Tarcze

Apple wprowadziło kilka nowych tarcz wraz z debiutem Series 4 i nie są one dostępne w starszych modelach. Chamstwo! Być może, ale po prostu nie zmieściłyby się na ich ekranach.

Mowa oczywiście o Infograph i Infograph Modular. Sam zdecydowałem się na tę pierwszą i przez pierwszych kilka dni nie mogłem połapać się w ilości informacji, które ta tarcza może nam dostarczyć. Wyświetla aż 8 komplikacji oraz godzinę. Postanowiłem jednak wytrwać z nią i przez kolejne dni modyfikowałem ją pod swoje potrzeby, a przez cały czas towarzyszył mi miś panda o imieniu Pascal (znajdziecie go w aplikacji PCalc dla iPhone’a).

W międzyczasie eksperymentowałem też z innymi, ale zawsze wracałem do Infograph, bo przez kolejne dni w końcu zrozumiałem, czym Series 4 z tą tarczą różni się od poprzednich modeli…

Series 0 służył mi jako zegarek na co dzień, który wyświetlał mi poziom mojej aktywności fizycznej i podawał na rękę powiadomienia, kiedy te nadchodziły. Series 4 robi to, ale również znacznie więcej. Stał się moim centrum pogodowym i informacyjnym, zależnie od wybranej tarczy czy wyświetlanych na nich informacji (nadal nad nimi pracuję). Przez ostatnie lata jedyne powiadomienia, którym pozwoliłem opuszczać mój telefon, to były SMS-y i połączenia telefoniczne. Interakcje z czymkolwiek innym były irytujące i rozpraszały. Series 4 okazał się jednak znakomitym narzędziem do szybkiego i sprawnego przeglądania zawartości nadchodzących maili – to mnie najbardziej zaskoczyło.

Series 4 stał się dla mnie czymś znacznie bardziej funkcjonalnym.

Paski

Na szczęście Apple zachowało kompatybilność pasków – te z modeli 38 mm pasują do nowego Series 4 w rozmiarze 40 mm, a z 42-ki pasują do 44-ki. Mój Series 4, jak już wspominałem, wyposażono w Nike Sport Loop, który jest szalenie wygodny, ale ma kilka wad. Po pierwsze, pętelka brzydko się układa, a po drugie, usłyszałem, że „wygląda bardzo tanio”. Normalnie nie przejmuję się zdaniem innych, ale sam jestem fanem pasków sportowych (tych wykonanych z fluoelastomeru, czyli gumowych) i szybko do nich wróciłem. Obecnie mam trzy – czarny, granatowy i czerwony. Brakuje mi czegoś jasnoszarego i muszę to naprawić.

Wydajność

Jako użytkownik Series 0, na wszystko musiałem czekać. Każda operacja na zegarku, po tych trzech latach, wymagała cierpliwości. Czekałem na wyświetlenie się powiadomienia. Czekałem na pojawienie się karty, płacąc Apple Pay. Nawet czekałem na zapalenie się tarczy po podniesieniu zegarka. Nowy Apple S4 – serce Series 4 – to skok o lata świetlne w kwestiach wydajności. Wszystko jest natychmiastowe. Na nic nie muszę czekać. Tak powinno być od początku.

Cyfrowa koronka

Nowa koronka strasznie przypadła mi do gustu, bo teraz każde jej przekręcenie towarzyszy „tykanie” Taptic Engine, a haptyka daje wrażenie, że zamontowano tam zębatki. Płynność i wyczuwalność całości jest teraz na zupełnie innym poziomie.

Bateria

Series 4 mam zaledwie kilka dni, więc to się jeszcze może zmienić, ale mój dotychczasowy najbardziej intensywny dzień zakończyłem z 67% baterii. Z powodzeniem powinien wytrzymać długi weekend, od piątku do niedzieli, bez szukania ładowarki.

Następny krok

Apple ma jeszcze długą drogę przed sobą, aby uczynić Apple Watch naprawdę inteligentnym urządzeniem, które będzie dostarczało nam informacji, których potrzebujemy wtedy, gdy są nam one niezbędne. Tego mi najbardziej brakuje – tego „smart” ze słowa „smartwatch”.

Zanim to się jednak stanie rzeczywistością, to gorąco polecam każdemu Series 4. Moja Iwona, początkowo była ogromnie sceptycznie nastawiona do tej koncepcji (ma obecnie Series 1), a dzisiaj nie potrafi sobie wyobrazić dnia bez komputera na nadgarstku (przypomnę, że ona raczej stara się unikać nowych technologii). Oczywiście, należy jego pracę dostosować do własnych potrzeb, ale nowy Series 4 jest tak dobry, że za stratę uważam niedoświadczenie tego, co oferuje.

Uwagi do oceny

  • każdy model powinien być wyposażony w szkło szafirowe,
  • Apple powinno więcej pracy włożyć w design tarcz,
  • deweloperzy trzeci powinni mieć szansę tworzenia własnych tarcz,
  • nadal brakuje ekranu, który by świecił non stop,
  • chciałbym, aby bateria trzymała tydzień na jednym ładowaniu.

Jeśli artykuł Apple Watch Series 4 – pierwsze wrażenia nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

AirPower rzekomo trafiło do produkcji

$
0
0

Przedwczoraj pojawiła się kolejna informacja, tym razem od @ChargerLab, że AirPower już trafiło do produkcji. Twierdzą, że ich źródło w Luxshare Precision – firmie produkującej AirPods i kable USB-C dla Apple – jest wiarygodne.

Niedługo później pojawił się drugi tweet, z informacjami z innego źródła, według którego to Pegatron będzie produkował matę indukcyjną dla Apple. Produkcja ma ruszyć 21 stycznia. Czy zatem Luxshare Precision będzie tylko dostarczał części, a całość będzie składana w Pegatron? A może będzie dwóch różnych dostawców? Może też być tak, że obecnie obie firmy walczą o kontrakt… albo jest to kompletna ściema.

O AirPower pierwszy raz dowiedzieliśmy się 12 września 2017 roku, przy okazji prezentacji iPhone’a X. W międzyczasie miała już zadebiutować w marcu 2018we wrześniu 2018, a mamy styczeń 2019 i nadal „ani widu, ani słychu”. Problemy rynkowym debiutem AirPower rzekomo spowodowane są problemami z przegrzewaniem się całości, których widocznie inżynierowie pracujący nad projektem nie przewidzieli.

Na tym etapie uwierzę w istnienie AirPower, gdy trafi do sprzedaży – nawet oficjalna zapowiedź z Cupertino nie wystarczy.

Jeśli artykuł AirPower rzekomo trafiło do produkcji nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Kolejne informacji na temat następców iPhone’a XS, XS Max i XR

$
0
0

Przez weekend pojawiły się kolejne informacje (i rendery) na temat tegorocznych iPhone’ów. Sami oceńcie co o nich myślicie…

raporcie opublikowanym na łamach The Wall Street Journal, Yoko Kubota i Takashi Mochizuki twierdzą, że następca iPhone’a XR otrzyma podwójny system aparatów, zapewne podobny do tego znanego z iPhone’a XS i wcześniejszych modeli. Podpowiadają też, że Apple rozważa zrezygnowanie z ekranów LCD w iPhone’ach całkowicie w 2020 roku. Następca iPhone’a XS ma według nich nadal zachować system dwóch aparatów, ale następca iPhone’a XS Max ma otrzymać trzeci. Mam jedynie nadzieję, że nie potwierdzi się informacja, że 3D Touch zniknie z iPhone’ów już w 2019 roku.

Podsumowując zatem:

  • iPhone XR2 otrzyma dwa aparaty;
  • iPhone XI zachowa dwa aparaty;
  • iPhone XI Max otrzyma trzy aparaty;
  • wszystkie modele mogą stracić 3D Touch.

Zdziwię się, jeśli potwierdzi się informacja, że tylko następca iPhone’a XS Max otrzyma trzy aparaty, szczególnie w obliczu faktu, że obecnie XS i XS Max mają identyczną funkcjonalność, a różnią się jedynie rozmiarem ekranu. Już wielokrotnie pisałem, że chciałbym zobaczyć trzy ogniskowe w iPhonie (rejon 28 mm, 50 mm i 85 mm), ale jeśli to będzie funkcja zarezerwowana tylko dla największego modelu, to podziękuję – nie mam już więcej zamiaru wracać do phabletów po przygodzie z iPhone’ami 6 Plus, 6S Plus i 7 Plus. Gdyby chociaż przewidywane funkcje 3D dla AR i VR mnie interesowały…

Kolejne plotki sugerują, że wycięcie (notch) się zmniejszy, ponieważ część jego czujników trafi pod ekran, a inne podpowiadają, że wycięcie zniknie całkowicie.

 

Jak zwykle dowiemy się więcej w nadchodzących miesiącach, zapewne jeszcze przed premierą nowych iPhone’ów, jak to w ostatnich latach bywa i nie będzie już niespodzianki.

Jeśli artykuł Kolejne informacji na temat następców iPhone’a XS, XS Max i XR nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.


Vortex Race 3 RGB (mechaniczna klawiatura) – pierwsze wrażenia

$
0
0

Od paru lat, sporadycznie, patrzyłem z tęsknotą na klawiatury mechaniczne, zastanawiając się czy nie kupić takiej. W końcu się na to zdecydowałem, ale dopiero po spędzeniu paru tygodni na codziennym śledzeniu poczynań na r/MechanicalKeyboards i researchu tematu.

Klawiatura mechaniczna? Ale przecież każda klawiatura jest mechaniczna, oczywiście z wyłączeniem ekranowych, jak chociażby tych znanych z iOS-a? Niby tak, ale „klawiatura mechaniczna” to taka, która wyposażona jest w mechaniczne przełączniki, np. firmy Cherry z serii MX. Nie będę wchodził teraz w szczegóły techniczne, ale jest wiele powodów, dla których taka klawiatura uznawana jest za lepszą przez wielu. Jest to oczywiście kwestia osobistych preferencji i będą osoby preferujące klawiatury bardziej współczesne, jak chociażby te sprzedawane przez Apple’a.

Sam zdecydowałem się na model firmy Vortex – Race 3. Jest to klawiatura typu 75%, czyli posiadająca większość potrzebnych klawiszy, layoutem zbliżona do Apple Magic Keyboard. Odpowiada mi taki układ, nie zajmuje zbyt dużo miejsca na biurku i nie ogranicza specjalnie, jak chociażby klawiatury typu 60%. Ogromną zaletą Race’a 3 jest to, że Vortex do kompletu dołącza Macowe klawisze, więc można je sobie po prostu podmienić dowolnie, zgodnie z własnymi potrzebami. Same klawisze mają profil DSA, a więc są niższe niż te, które prawdopodobnie kojarzycie z klawiatur mechanicznych sprzed 10 czy 20 lat, które miały najczęściej profile OEM lub Cherry (więcej na ten temat napiszę w nadchodzących dniach).

Zamawiając Race 3, można zdecydować się na model z podświetleniem lub bez (wziąłem z podświetleniem, bo akurat taka była dostępna) oraz z wybranymi przełącznikami Cherry MX. Dostępne są MX Brown, MX Blue, MX Red, MX Silent Red, MX Clear i MX Silver (znane też jako MX Speed) – wziąłem te ostatnie. Każdy przełącznik charakteryzuje się nieznacznie innym zachowaniem oraz inną wymaganą siłą nacisku. Dobór przełącznika jest kwestią bardzo osobistą, bo każdy będzie miał inne preferencje. Sam preferuję „lekkie” klawisze, które nie wymagają od moich palców wysiłku, ale pierwsze wrażenia mam mieszane. Wiem, że przesiadka (szczególnie tak dramatyczna, jak z klawiatury Apple na mechaniczną) wymaga czasu na przyzwyczajenie się, ale mam wrażenie, że ciut mniej wrażliwe MX Red byłyby lepszym wyborem (mam 14 dni na wymianę na inny model, więc tragedii nie ma). Problem mam w zasadzie jedynie z klawiszem Spacji, ponieważ jestem przyzwyczajony do opierania na nim kciuka podczas pisania, co powoduje, że czasami go niechcący naciskam (prawdopodobnie najlepszym rozwiązaniem byłyby po prostu inne przełączniki tylko pod Spacją, ale to wymagałoby ode mnie wylutowanie obecnych przełączników i zastąpienie ich innymi, co spowoduje z kolei utratę gwarancji). No nic, popracuję na niej tydzień i wtedy zdecyduję co dalej.

Vortex Race 3 ma jeszcze jedną ciekawą funkcję, a mianowicie jest to klawiatura, którą można zaprogramować prawie dowolnie. Wyposażono ją w trzy dodatkowe „warstwy” dostępne dla użytkownika (poza domyślną, której nie można zmieniać), na których można dowolnie zmieniać zachowanie klawiszy. Już na wstępie zamieniłem miejscami klawisz Windows i Alt, aby zachowywały się tak, jak Command i Option pod MacOS. Dodatkowo, na prawo od Spacji, podmieniłem Command na Option, aby wygodniej było mi pisać polskie ogonki. Jeśli się przyjrzycie układowi, to w górym prawym rogu są dwa klawisze do kasowania – Delete i Backspace. Zachowują się inaczej, ponieważ Backspace domyślnie kasuje to, co znajduje się na lewo od kursora, a Delete to, co na prawo. Na mojej warstwie oba klawisze zachowują się jak Backspace.

Niestety, Vortex Race 3 ma wadę taką, że jego przycisk Fn to nie jest odpowiednik Macowego Fn, znanego z klawiatur Apple’a. Aby go dodać, musiałem skorzystać z Karabiner Elements. Umiejscowiłem go pod prawym klawisze Ctrl tymczasowo…

Pierwsze wrażenia mam więc mieszane i jeszcze się do Race’a 3 nie przyzwyczaiłem, ale planuję sporo na niej pisać w najbliższych dniach, więc będę Was na bieżąco informował o moich postępach.

Jeśli artykuł Vortex Race 3 RGB (mechaniczna klawiatura) – pierwsze wrażenia nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Surface Studio 2 – (wyjmujemy z pudełka i) stawiamy na biurku

$
0
0

Czekałem na ten komputer od dawna. Liczyłem na to, że w końcu pojawi się w sprzedaży w Polsce i tak się niedawno stało. A teraz stoi na moim biurku. Korzystam z niego zaledwie chwilę i jeszcze go nie poznałem tak, jakbym chciał, ale już wiem, że jest to wyjątkowe urządzenie, które nie ma absolutnie żadnej konkurencji na rynku.

Pudełko

Surface Studio 2 jest zapakowany tak, że Apple nie miałoby się czego wstydzić. Te pierwsze wrażenia z obcowania ze sprzętem zaczynają się przecież w momencie, w którym otwieramy po raz pierwszy pudło, w którym dany sprzęt się znajduje. Osobiście uważam, że doświadczenia z rozpakowywania komputera lub innego akcesorium są niezwykle istotne i nadają bieg emocjom w kolejnych etapach. Microsoft tutaj spisał się wzorowo, bo pudełko kładzie się na ziemi, otwiera, a komputer się nam kłania – po podniesieniu pokrywy, ekran sam się podnosi, automagicznie. Jeśli nie robi to na Was wrażenia, to z góry przepraszam, że nie potrafię tego lepiej przekazać. Chyba jedyny sposób, aby poprawić wrażenia z unboxingu, to dodanie głośnika do pudełka, który po otwarciu grałby odpowiednio podniosłą muzykę. Motyw z Gwiezdnych Wojen mógłby pasować, bo całość jest iście kosmiczna.

Surface Studio 2

Nie wiem jak to inaczej ująć, więc napiszę tak:

Jeszcze nigdy w życiu nie byłem pod takim wrażeniem po włączeniu jakiegokolwiek komputera, włączając w to iMaca 5K.

Nie dość, że jakość wykonania jest wzorowa, to całość sprawia dosłownie niesamowite wrażenie na biurku. Sam ekran świeci absolutnie bosko i jest to pierwszy ekran po Retinie w iMaku 5K, który powoduje niedowierzanie. Jak zapewne niektórzy z Was wiedzą, wzroku nie mam idealnego, ale właśnie pochyliłem sobie ekran tak, że ten akapit znajduje się dosłownie 20 centymetrów od moich oczu, a nie jestem w stanie dostrzec pikseli. Młodszym być może się to uda.

Spędziłem też kilka minut na przeglądaniu moich fotografii i już nie mogę doczekać się odpalenia Lightrooma, aby „pobawić” się edycją zdjęć z ostatniego wyjazdu…

Zawias

Jeśli miałbym się do czegokolwiek przyczepić, to do faktu, że zawias jest polerowany i zupełnie różny od magnezu używanego do konstrukcji podstawy i ekranu. Po prostu do siebie nie pasują, ale moja niechęć do tego wynika z faktu, że generalnie nie lubię chromu ani polerowanych powierzchni. Pomijając ten fakt, to całość działa wyśmienicie – mogę jednym palcem ustawiać go dokładnie tak, jak chcę. Co więcej, ekran się nie chybocze nawet jeśli poruszę mocniej biurkiem, w odróżnieniu od wielu monitorów, które nawet nie mają opcji regulacji ich kąta nachylenia.

Sztuka?

Kiedyś dawno temu, jak jeszcze miałem swojego pierwszego iMaca, napisałem, że jest to jedyny komputer, który nie tylko nie szpeci wnętrza pomieszczenia, ale również je dekoruje. Surface Studio jest pierwszym komputerem innym niż iMac, o którym mogę napisać to samo. Wygląda wprost fenomenalnie.

Specyfikacja techniczna (testowana)

Model Surface Studio 2
CPU Core i7-7820HQ | 4 rdzenie | 2,9/3,9 GHz
GPU NVIDIA GTX 1070
SSD 1 TB
Ekran 28″ | 4500×3000 | DCI-P3 | 60 Hz
RAM 32 GB
Cena 22499 PLN brutto / 4199 USD netto

Pytania?

Kończę ten krótki wpis, aby spędzić więcej czasu z tą niesamowitą maszyną, a Was zapraszam do komentarzy. Zadawajcie pytania, a postaram się na nie możliwie precyzyjnie odpowiedzieć.

Jeśli artykuł Surface Studio 2 – (wyjmujemy z pudełka i) stawiamy na biurku nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Surface Studio 2 – kilka chwil w Photoshopie i Lightroomie

$
0
0

Wczoraj spędziłem pierwszych kilka godzin z Surface Studio 2 i jak zapewne się domyślacie, to za mało, aby wyrobić sobie jakiekolwiek konkretne zdanie. Dzisiaj to powtórzyłem, tym razem skupiając się głównie na Photoshopie i Lightroomie, przy okazji robiąc kilka benchmarków.

Syntetyczne benchmarki nie dają nam pełnego obrazu na to, jak komputer spisuje się w codziennym użytkowaniu, ale pozwala nam wstępnie ocenić jak wygląda na tle konkurencji. Jak już wspominałem, testowa sztuka Surface Studio 2 wyposażona jest w 32 GB RAM-u, 45W procesor Intela Core i7-7820HQ i 1 TB SSD. To klasa procesora, którą prawdopodobnie najlepiej znacie z 15-calowych MacBooków Pro – mobilny, ale pozwalający na dosyć wysoką wydajność, pod warunkiem, że go nie zagotujemy. Nota bene próbowałem, ale poległem.

Geekbencha wykonałem, kiedy w tle instalował się Photoshop i Lightroom, więc wyniki są ciut zaniżone. Realnie wynik, na komputerze, który nie wykonuje żadnych operacji, wynosi odpowiednio ok. 5K i 17K punktów, dla operacji jedno i wielordzeniowych. To są wyniki porównywalne z MacBookami Pro 15” z 2017 roku, korzystających z tej samej generacji procesorów. iMaki z kolei korzystają z procesorów desktopowych i podobne modele wykazują o około 10% wyższą wydajność. Link do wyników Surface Studio 2 w Geekbenchu znajdziecie tutaj.

Ale jak się te wyniki mają do rzeczywistości? Mój desktopowy komputer, pod kontrolą MacOS, ma bardzo zbliżone wyniki do Surface Studio 2, z tą różnicą, że korzysta z 95W procesora sprzed paru lat. Jego GPU również pozostawia wiele do życzenia w porównaniu z nowszymi konstrukcjami, ale subiektywnie LR CC Classic i Photoshop CC działają szybciej. Nie wiem czy wynika to z faktu, że Surface Studio ma GTX-a 1070, którego lepiej utylizują (niż mojego AMD Radeona 280X), czy obecnie Windows 10 na mocnym sprzęcie jest po prostu płynniejszy niż MacOS, ale na koniec tylko podpowiem, że LR na moim MacBook Pro (late 2016) działa znacznie mniej wydajnie, szczególnie podczas eksportu.

Jak widać, SSD w Surface Studio pozwala osiągnąć do ~3 GBps przy odczycie i ~1 GBps przy zapisie. Jak zapewne zauważyliście na screenshotach, które opisałem przy okazji ich zapisywania, bo Surface Studio takie rzeczy pozwala robić bezpośrednio na ekranie, wspomniałem że te prędkości powinny zadowolić większość. Biorąc pod uwagę, że ten komputer jest głównie przeznaczony dla ilustratorów i grafików, dla których prędkość zapisywania plików i tak byłaby błyskawiczna na wolniejszych dyskach, to nie uważam, aby było czego się czepiać, tym bardziej, że dopłaty ze SSD są dwukrotnie niższe niż u Apple’a (w przypadku tego dużego skoku między dwoma z modeli należy pamiętać, że GTX 1060 zastępowany jest przez GTX 1070).

Dla ciekawskich wykonałem jeszcze test w Cinebench R15, abyście mogli sobie porównać wyniki do swoich komputerów.

Przyznam, że najbardziej ciekawy byłem tego, jak będzie mi się pracowało na 28-calowym ekranie, o proporcjach 3:2, w Lightroomie. Klawiaturę odstawiłem na bok, do ręki wziąłem piórko, ekran położyłem na płasko i zacząłem edycję.

Wygoda pracy być może jest ciut mniejsza niż w hamaku na plaży, z samym ekranem Surface Booka lub Surface Pro, ale byłem absolutnie zaskoczony jak szybko się przyzwyczaiłem do przybliżania i przesuwania zdjęć palcami zamiast myszką lub tabletem. Nie miałem też żadnych problemów z manipulowaniem suwakami za pomocą piórka, a trzeba pamiętać, że LR nie ma UI dostosowanego do dotyku. Na tym etapie, po zaledwie dwóch dniach, gdybym mógł pozwolić sobie na dedykowany komputer tylko do obsługi Lightrooma, to postawiłbym go sobie na biurku bez żadenego wahania.

Zgodnie z prośbą, sprawdziłem też jak Photoshop sprawuje się z piórkiem na tym ekranie. Od razu podpowiem, że wystarczająco dobrze. Na tyle, że gdybym miał Cintiqa, to natychmiast bym go odłączył od komputera – miałem zawsze do nich pretensje o lagi i problemy z paralaksą. Nie muszę chyba pisać, że Intuos trafiłby po prostu do szafy… Nie jestem profesjonalnym ilustratorem, więc nie spędzam całego dnia na rysowaniu i tym samym nie potrafię idealnie ocenić różnic w paralaksie i lagach porównując w tych kwestiach iPada Pro z Surface Studio, ale dla mojego niewprawnego oka różnica jest na tyle nieduża, że nie uważam tego za problem. Podejrzewam, że profesjonalista może mieć w tej kwestii inne zdanie, więc postaram się takowego poradzić, aby sam całość ocenił.

Przede mną jeszcze kilka kolejnych dni z tym unikalnym komputerem, ale powiem Wam jedno – nie mogę doczekać się 2020 roku, aż Microsoft wypuści ekran Surface Studio jako wolnostojący monitor, bo ten w Surface Studio jest naprawdę wyjątkowy. Mam jedynie nadzieję, że nie będzie on ograniczony tylko do komputerów z linii Surface, aby można było do niego podpinać wszystko, co mi wpadnie w ręce, włącznie z Raspberry Pi.

Jeśli artykuł Surface Studio 2 – kilka chwil w Photoshopie i Lightroomie nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Paweł Jońca poznaje Microsoft Surface Studio 2

$
0
0

Wczoraj zapakowałem Surface Studio 2 do pudełka, zniosłem go do samochodu i udałem się z nim w krótką podróż, do pracowni Mistrza Pawła Jońcy – ilustratora, który kiedyś rysował wyłącznie na Macu i Intuosie, a od niedawna na iPadzie Pro 12,9″, za pomocą Apple Pencil. Planowałem spędzić tam godzinę lub półtorej, ale wyszedłem dopiero po pięciu.

Pawła prawdopodobnie kojarzycie nie tylko z jego ilustracji do naszego magazynu, ale również z jego kalendarzy, Biedronekinnych, podobnych akcji. Jak można się łatwo domyślić, ma on znacznie większe zdolności i predyspozycje do oceny takiego sprzętu jak Surface Studio 2, które zostało stworzone m.in. dla takich osób, jak on…

Paweł skomentował swoją kilkugodzinną przygodę paroma komentarzami:

Pierwsze wrażenie: fajny ekran w wygodnych proporcjach 3:2, w rozdzielczości 4K albo i więcej. Można łatwo zmieniać jego pozycję z „desktopu” na „tablet”, ale i tak nie obejdzie się bez przesuwania całości, bo z tyłu przyczepiony jest komputer z Windows. Ten ruch monitora jest ściśle określony i brakowało mi pewnego zakresu regulacji kąta w dolnej pozycji. Ekran świeci ładnie, ale w górnych narożnikach ma dziwne ciemne smugi. Może to wada egzemplarza testowego.

Dla precyzji, rozdzielczość wynosi 4500×3000 px (4K to 3840×2160, a 5K to 5120×2880). Faktycznie dla jego potrzeb, po obniżeniu Surface Studio do poziomu prawie płaskiego, przydałaby się możliwość dodatkowej regulacji całości. Co do „smug”, to chodziło o nierówne podświetlenie ekranu, które stało się dopiero widoczne na jaskrawych kolorach (zobaczyliśmy ten efekt na pomarańczowym). Biorąc pod uwagę, że ten egzemplarz demo jest przeznaczony do wycieczek po różnych redakcjach, to ciężko mi się na ten temat wypowiedzieć – może to być wada tylko tego egzemplarza. Nie mierzyliśmy spadku jasności w rogach, ale nie wyglądały dramatycznie i większość osób prawdopodobnie ich nie zauważy (miałem większe na swoim iMacu).

Czułość na dotyk ok, ale nie jest to płynność iPada Pro. Piórko ma gumowaną końcówkę, co daje efekt lekkiego oporu, do tego trzeba się chwilę przyzwyczaić. Kursor w stosunku do końcówki ma nieznaczną paralaksę, coś pomiędzy Cintiqiem (wyraźnie przesunięcie), a iPadem Pro (praktycznie brak). Przy szybkich pociągnięciach daje się odczuć delikatne opóźnienie kreski.

Dodam jedynie, że miałem wrażenie, że płynność zależała od używanej aplikacji – w Autodesk Sketchbooku i programie Concepts, przy szybkich ruchach, było to odczuwalne (ale nie dyskwalifikujące), natomiast w Microsoftowym Paint 3D było niewyobrażalnie płynnie. Zresztą podobny efekt występuje na iPadzie Pro – najlepsze aplikacje nie mają laga, ale mniej ambitne już tak.

Trudno mi było porównać tę maszynkę do obecnego rozwiązania Mac + Wacom / iPad Pro, bo zainstalowany był tylko SketchBook Pro i Concepts (te dziwne interfejsy), których na co dzień nie używam.

Zwróciliśmy jednak z Pawłem uwagę na ciekawą kwestię cenową. Otóż Surface Studio oscyluje w rejonie 18999-25299 PLN, zależnie od wersji, ale jeśli ktoś chciałby zamiast tego mieć Cintiqa o zbliżonych parametrach, to koszt kształtuje się następująco:

  • Wacom Cintiq Pro 24UHD – 11799 PLN / Wacom Cintiq Pro 32UHD – 15499 PLN
  • Wacom Cintiq Pro Engine – komputer dla ekranu, z Intel Core i5, Quadro P3200, 16 GB RAM i 256 GB SSD – 11799 PLN
  • Stojak ergonomiczny do Cintiqa – 2500 PLN

Surface Studio jest pioruńsko drogi, ale jak zaczynamy porównywać go do Cintiqa, to nagle okazuje się, że jednak takim nie jest…


Jako że spędziliśmy z Pawłem kilka godzin z Surface Studio, to pozwoliłem sobie nagrać jedno ujęcie z jego testów…

 

Materiał jest w 4K/60p, ale w Safari zobaczycie maksymalnie 1080/60p, więc jeśli chcecie obejrzeć go w pełnej jakości, to polecam ew. Firefoxa.

Na koniec, jak temat naszej rozmowy zszedł na jego przygotowania do maratonu w Łodzi, tak trochę od niechcenia, stworzył poniższą ilustrację, w Autodesk Sketchbooku na Surface Studio 2…

Jeśli artykuł Paweł Jońca poznaje Microsoft Surface Studio 2 nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Mechaniczne klawiatury – 1 – Wstęp – narzędzie, hobby i moja historia

$
0
0

Klawiatury są od wielu lat naszym podstawowym sposobem interakcji z komputerem. W pewnym momencie do kompletu doszła jeszcze myszka, ale ich bardziej skomplikowana konstrukcja wykluczała możliwość tworzenia własnych konstrukcji. Klawiatury są natomiast proste – składają się z obudowy, płytki drukowanej, przełączników oraz klawiszy. Ludzie od lat składają tworzą własne konstrukcje i to nie dlatego, że tak może być taniej. Nope. Raczej będzie drożej, ale przede wszystkim będzie dokładnie tak, jak dana osoba sobie zażyczyła.

Dixie Mech XDA Oblique

Dla wielu z nas klawiatura jest po prostu narzędziem. Ma być wygodna i pasować do naszego stylu pisania. Ma spełniać nasze wymogi, nie męczyć rąk i nie psuć się, i musi być precyzyjna. Są jednak ludzie, którzy wynieśli je na poziom dzieł sztuki. Kolekcjonują je, korzystają w danym dniu z tej, która im odpowiada lub na którą „mają ochotę”… i przede wszystkim, wydają na to hobby setki lub tysiące dolarów. Bo jak większość przyjemności, klawiatury do tanich nie należą.

IBM Model M

Pamiętam jeszcze swoje przygody z klawiaturami mechanicznymi. Rozpocząłem od słynnego IBM Model M. Miałem wtedy około 5-6 lat i sama klawiatura nie robiła dla mnie większej różnicy, ale pamiętam do dzisiaj te sprężyny, które hałasowały przy każdym naciśnięciu klawisza. Niestety, nie mam najmniejszego pojęcia dokładnie z jakich klawiatur korzystałem w późniejszych latach swoich przygód komputerowych. Wiem, że miałem przynajmniej dwie mechaniczne, ale w wieku około 19-20 lat przesiadłem się na klawiaturę ergonomiczną Microsoftu – jeśli dobrze pamiętam, to dostałem ją za darmo w komplecie z którąś wersji Windows, lub przy okazji kupna podzespołów do budowy komputera. Była ogromna, zajmowała pół biurka, ale była szalenie wygodna, pomimo że klawisze już nie były wspierane przez fizyczne przełączniki, ale przez membrany. Dosyć długo się do nie przyzwyczajałem, ale jak już to zrobiłem, to ciężko było mi wrócić do tradycyjnego układu. Po paru latach albo mi się zepsuła, albo coś innego ją spotkało, być może przy jednej z przeprowadzek. W każdym razie pamiętam, że musiałem polecieć do pierwszego lepszego sklepu komputerowego, bo nie miałem na czym pisać. Kupiłem jakiegoś membranowego no-name’a za około 15 złotych, którego potem zastąpiłem czymś lepszym, prawdopodobnie za 30 złotych. To wszystko działo się krótko przed moją przesiadką na laptopy (ze względów służbowych) i potem przez wiele lat nie wracałem już do tematu, tym bardziej, że klawiatury w ThinkPadach bardzo mi odpowiadały. Następna przesiadka nastąpiła na MacBooka Pro, na model z 2008 roku, wyposażonego jeszcze w „srebrną” klawiaturę, zanim firma z Cupertino wprowadziła konstrukcje unibody i klawiatury „wyspowe”. Ta wymagała przyzwyczajenia, ale z czasem bardzo się polubiliśmy. W kolejnych latach korzystałem z wyspowych klawiatur Apple’a, z którymi miałem mieszane relacje – raz je uwielbiałem, a innym razem mnie wkurzały z takiego czy innego powodu. Pozostałem jednak wierny marce, nawet jak korzystałem z Maców przy biurku, aby zachować ciągłość pamięci mięśniowej – po prostu wygodniej było się przesiadać pomiędzy MacBookiem Pro (2014) a Apple Wireless Keyboard, bo te były niemalże identyczne. Z czasem na biurku stanęła Apple Magic Keyboard i MacBook Pro z 2016 roku, wyposażony w kontrowersyjny mechanizm motylkowy o ultrakrótkich skoku. Moja frustracja zaczęła rosnąć.

Rev3 Preonic z XDA Godspeed Ares i Vans Old Skool NASA Space Voyager Firecracker

Przez tych kilka ostatnich lat, szukając tematów i ciekawych produktów dla siebie lub do opisania, od czasu do czasu w oko wpadały mi klawiatury mechaniczne przeznaczone dla Maca. Tych nigdy nie było zbyt wiele, co powodowało, że moje zainteresowanie było nikłe. Pamiętam, że Matias i Das Keyboard były pierwszymi, na których zawiesiłem się na dłużej, ale finalnie doszedłem do wniosku, że ich kupno nie ma najmniejszego sensu w moim przypadku. To się zmieniło kilka miesięcy temu, kiedy zacząłem odwiedzać r/MechanicalKeyboards na Reddicie. Nie pamiętam nawet jak tam trafiłem, ale początkowo wpisy z tego subreddita wpadały do kategorii „popularne”, gdy przeglądałem swoje subskrypcje w całości. Powoli zacząłem poznawać ten osobliwy świat klawiatur mechanicznych, gdzie każdy próbuje osiągnąć tzw. „end game”, czyli wyposażyć się idealną klawiaturę, która spowoduje, że już nie będą kupowali lub budowali innych. Chyba nikt jeszcze nie osiągnął tego stanu. Hobby klawiaturowe, dla wielu, staje się po prostu narkotykiem, a fakt, że z czasem zmieniają się ich gusta i potrzeby, nie ułatwia im życia.

Input Club WhiteFox w układzie The True Fox

To wszystko spowodowane jest tym, że klawiatura, pomimo swojej prostoty, ma tak wiele zmiennych, że ludzie cały czas poszukują złotego środka. Płytka drukowana wpływa na układ, a każdym oczekuje czegoś innego w tym względzie. Przełączniki mechaniczne produkuje kilka różnych firm i każdy z nich różni się nieznacznie od konkurencji, pomimo że mają podobne parametry. W międzyczasie do mody weszły stare, odrestaurowywane przełączniki z klawiatur z lat 80-tych czy 90-tych. Do tego oczywiście dochodzą same klawisze, które nie tylko można dobrać do swoich potrzeb pod względem profilu (jest kilka różnych), ale również pod względem kolorystyki materiału z jakiego je wykonano (najczęściej ABS lub PBT) i nadruków na nich, które mogą być grawerowane laserowo lub nanoszone metodą sublimacji. Dla wielu kończy się chęcią zaprojektowania własnego układu… Ale to nie koniec! Całość jeszcze przecież wymaga kabla, a zwykły czarny i plastikowy przewód szpeci, więc trzeba zamówić lub wykonać lepszy, w oplocie, z materiału, z którego tworzy się spadochrony, lub z drogich metali.

Płyta DZ60 w obudowie KBD 5° z klawiszami GMK Metaverse

Klawiatury mechaniczne to obecnie tak głęboka studnia, z tak dużą ilością opcji utrudniających wybór, że autentycznie zalecam najpierw zgłębianie tematu przez kilka tygodni (minimum), zanim ostatecznie się na coś zdecydujecie. Pewnym pocieszeniem może być fakt, że Macowcy nadal mają trudniej, bo o ile można korzystać z klawiatury z logiem Windows lub napisem „Win”, to nikt tego przecież nie chce. Jakbym tego było mało, to jeszcze istnieje świat klawiatur programowalnych, w których niemalże dowolnie możemy zmieniać zachowanie każdego klawisza. To właśnie te klawiatury, a niekoniecznie przeznaczone dla Maca, są najwygodniejszą propozycją, ponieważ możemy je skonfigurować dokładnie pod swoje potrzeby, modyfikując rozmieszczenie poszczególnych klawiszy.

NovelKeys DSA Milkshake

Wkrótce podejdę do wybranych zagadnień z powyższej listy bardziej szczegółowo, ale jeśli macie jakieś pytania, to zapraszam do komentarzy, bo to dobry moment na nie.

Jeśli artykuł Mechaniczne klawiatury – 1 – Wstęp – narzędzie, hobby i moja historia nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Microsoft Surface Pro 6 – ten tytuł napisałem odręcznie za pomocą piórka; podobnie jak część artykułu

$
0
0

Czy da się napisać artykuł odręcznie, za pomocą piórka (Surface Pen), bezpośrednio w przeglądarce i bez dodatkowego oprogramowania? Okazuje się, że tak.

Część z Was może jeszcze pamiętać, jak testowałem pisanie odręczne na iPadzie, które wymagało dedykowanego oprogramowania – albo specjalnej klawiatury, albo aplikacji. Niestety, ta funkcja, do dzisiejszego dnia, nie jest natywnie oferowana przez iOS, co może trochę dziwić, biorąc pod uwagę Newtona, dostępną od wielu lat funkcję Ink w macOS oraz fakt, że iOS na iPadzie ma już blisko 9 lat (iPhone OS 3.2 debiutował na iPadzie w 04/2010). Tematem odręcznego pisania i rozpoznawania pisma interesowałem się od wielu dekad, kiedy pierwszy raz zobaczyłem piórko podłączone do komputera. Niestety, nie jest to temat prosty i w zasadzie od wielu lat stoi w miejscu…

Czytelnicy iMaga Weekly być może pamiętają moje eksperymenty w tej kategorii. Nie tylko stworzyłem własny font, na podstawie mojego własnego pisma, ale pisałem całe artykuły za pomocą piórkaodpowiedniego oprogramowania. Z pisaniem odręcznym, zamiast wykorzystywania klawiatury, jest o tyle ciekawie, że piszemy wolniej, więc ręka nadążą za głową w formułowaniu słów, zdań i myśli – w przypadku klawiatury często muszę robić pauzę, ponieważ generalnie piszę szybciej niż myślę.

Bardziej regularni czytelnicy, nieuprzedzeni do wszystkiego ze słowem „Microsoft” w tytule, zapewne kojarzą, że to nie jest moja pierwsza przygoda z Surface Pro – dwa lata temu spędziłem krótką chwilę z Surface Pro 4. Komputer wizualnie, oczywiście poza kolorem, w tym czasie niewiele się zmienił, podobnie jak jego akcesoria, ale spójność całości wzrosła. Niestety wtedy nie otrzymałem do testów Surface Pen, więc nie miałem okazji na testy tego akcesorium, a skoro tym razem znalazł się w zestawie, to natychmiast przystąpiłem do poznawania tego, co potrafi.

Informacji na temat tego, jak można wykorzystać piórko, znajdziemy nie tylko na stronach Microsoftu, ale również w samym systemie operacyjnym, gdzie zostaniemy poinstruowani za pomocą krótkich, prostych filmików demonstracyjnych. Możliwość pisania odręcznego w każdym polu tekstowym w systemie operacyjnym jest dla mnie najbardziej fascynująca, chociaż gdybym korzystał z Office’a, to podejrzewam, że funkcje korektorskie i możliwość szybkiej edycji oraz markupu za pomocą Pena by mnie porwały. Nie wiem czy Office udostępnia podobną funkcjonalność na innych platformach, na których jest dostępny – nie korzystałem z niego od lat (poza Excelem, bo Excel to… Excel – nie ma sobie równych) – ale jeśli macie jakieś doświadczenia, to dajcie znać co o nich myślicie.

Wracając jednak do temat pisma odręcznego… Obecnie mamy trzy główne metody na interakcję z naszymi komputerami:

  • dotyk ekranu, za pomocą palca;
  • myszka lub trackpad, do sterowania kursorem;
  • klawiatura, do wprowadzania tekstu.

Microsoft rozwija czwartą – pismo odręczne – która może zastąpić klawiaturę. Jasne, że nie działa to jeszcze perfekcyjnie i pewnie że chciałbym, aby tempo rozwoju tej funkcji wzrosło, ale jestem miło zaskoczony, jak skutecznie można ją wykorzystać. Wyraźnie łatwiej niż na iPadzie, gdzie wymagana jest aplikacja od dewelopera trzeciego lub „klawiatura” (od tego samego dewelopera), która nie jest już dostępna w App Store1.

Na koniec jeszcze chciałbym wspomnieć o zestawie, który otrzymałem od Microsoftu, a konkretnie to o jego dobrze kolorystycznym. Matowy i czarny Surface Pro 6 wygląda znakomicie i widząc go na żywo, wiem że to na ten odcień bym się decydował. Dodam, za co pewnie mnie znienawidzicie, że wygląda zdecydowanie lepiej niż Space Grey na MacBookach (sam mam srebrnego) i ten sam odcień na iPadach. Do kompletu dojechał Surface Pro Type Cover (klawiatura) w odcieniu platynowym (szarym), która pięknie kontrastuje z czernią obudowy, oraz srebrny Surface Pen (tak, jest dostępny w opcji czarnej).

„Matte black all the things?”

Zdecydowanie popieram.

Jeśli artykuł Microsoft Surface Pro 6 – ten tytuł napisałem odręcznie za pomocą piórka; podobnie jak część artykułu nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Dwa fajne testy do sprawdzania jak szybko piszecie

$
0
0

Niedawno nabyłem drogą prezentu potencjalnie najbardziej odpowiadającą moim potrzebom klawiaturę mechaniczną – Vortex Race 3. Pierwsze dni z nią szły mi bardzo opornie. Przyzwyczajenie się do niej zajęło mi mniej więcej tydzień (podczas którego rzadko z niej korzystałem, bo miałem inne zajęcia) i dzisiaj piszę na niej już znacznie sprawniej.

Nadal nie jestem jednak w pełni zadowolony i wynika to z klawisza Spacji. Jak wspominałem, zdecydowałem się na przełączniki Cherry MX Speed Silver, które są bardzo czułe na nacisk. Wymagają 45 cN1, aby je wcisnąć, mają 3,4 mm skok, a wciśnięcie klawisza rejestrowane jest już po 1,2 mm. Są też liniowe, bo takie lubię najbardziej. O ile nie mam większych problemów z pozostałymi klawiszami, o tyle Spacja mi przeszkadza. Mam zły nawyk opierania kciuka na niej, trochę podobnie jak niektórzy opierają palca na klawiszu ESC, przez co mają problemy z przesiadką na MacBooki z Touch Barem, co w połączeniu z niewielkim skokiem i małą siłą potrzebną do rejestracji naciśnięcia, powoduje stawianie niechcianych spacji raz na minutę lub dwie.

Obecnie jestem na etapie rozważania co z tym fantem zrobić.

Zaletą klawiatury mechanicznej jest to, że możemy ją niemalże dowolnie modyfikować. Nie ma żadnej przeszkody, aby wykręcić kilka śrubek, wymontować płytkę drukowaną, do której przylutowane są przełączniki, wylutować tego odpowiedzialnego za Spację i na jego miejsce wstawić coś innego. W poszukiwaniu samych przełączników skontaktowałem się z polską firmą FalbaTech, które zajmuje się budowaniem klawiatur mechanicznych na zamówienie, w drewnianych obudowach (ekologia). Pan Jan Falba zaproponował mi jednak co innego – zamianę wszystkich przełączników na Gateron Yellow. Gateron robi klony przełączników Cherry MX (na które przez wiele był patent, który niedawno wygasł) i niektórzy twierdzą, że są one lepsze od „oryginałów”. Model Yellow to z kolei liniowy przełącznik, który wymaga 50 cN siły nacisku, która wzrasta do 65 cN w końcowej fazie jego skoku, dzięki czemu nie uderzają tak mocno w spód klawiatury. Ważniejsze jest jednak co innego – Gaterony rzekomo są „płynniejsze”, czy też „mniej szorstkie”, od Cherry MX, ale ciężko mi powiedzieć coś więcej, bo nie miałem z nimi jeszcze żadnych doświadczeń. Myślę co dalej robić, ale wcześnie czy później będę musiał coś zrobić z tą Spacją…

Jak się zapewne domyślacie, sprawności pisania nie mierzę subiektywnie, ale wykorzystuję do tego odpowiednie narzędzie, a mianowicie tzw. „typing test”, czyli test pisania. Znalazłem dwa, którymi warto się zainteresować. Na TypingTest typowo decyduję się na 1- lub 2-minutowy test „Aesop’s Fables” – wystarczy kliknąć start, aby otworzyła się strona z testem i potem po prostu przepisywać to, co pojawia się na ekranie. TypingTest jest o tyle ciekawy, że piszemy za jego pomocą pełnymi zdaniami, włączając w interpunkcję, co ma bezpośrednie odniesienie do tego, jak normalnie piszemy na klawiaturze. Drugi kandydat wydaje się być popularniejszy na świecie i dla wielu z Was może być ciekawszy, ponieważ jest polska wersja testu. 10FastFingers, w podstawowym teście, wyświetla kilka set najpopularniejszych słów z wybranego języka i to je musimy przepisać. Problem w tym jest taki, że nie ma tam interpunkcji, wielkich liter i innych, więc nie jest to bezpośrednim odzwierciedleniem pisania na klawiaturze.

Niezależnie, gdy przesiadałem się na nową klawiaturę, w dwóch pierwszych dniach, nie potrafiłem na niej osiągnąć więcej niż 55 słów na minutę (WPM, words per minute) na TypingTest. Dzisiaj, 9 dni później, oscyluję w rejonie 72-82 WPM na TypingTest i 75-85 WPM na 10FastFingers w języku angielskim, oraz 68-72 WPM w przypadku testu polskiego. Biorąc pod uwagę, że średnio wyciągałem 80 WPM na klawiaturach Apple’a, to jestem już w miejscu, w którym chciałem być, chociaż spodziewałem się, że szybciej tam dotrę.

Z każdym kolejnym dniem mam coraz większy wstręt do klawiatur z niewielkim skokiem klawisza i z utęsknieniem czekam, aż Apple wróci do klawiatur podobnych do modeli stosowanych m.in. w MacBooku Pro z 2015 roku czy Apple Wireless Keyboard. Niestety… nie spodziewam się, aby tak się stało.

Jeśli artykuł Dwa fajne testy do sprawdzania jak szybko piszecie nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.


Pluginy polskiego MotionVFX dla Final Cut Pro X, Motion, After Effects i Adobe Premiere CC

$
0
0

Niedawno wyruszyłem na poszukiwania jakiś nowych pluginów do Final Cuta Pro X, bo moje stare, po jednym z ostatnich uaktualnień, przestały działać. Ktoś mnie skierował na stronę MotionVFX, abym przejrzał ich ofertę… i bardzo szybko dowiedziałem się, że to polska firma…

Ptaszki ćwierkają, że MKBHD korzysta z pluginów MotionVFX.

Szymon Masiak, właściciel MotionVFX, zupełnie niespodziewanie skontaktował się ze mną i dał mi dostęp do ich szerokiej biblioteki pluginów, wśród której znajdują się narzędzia przeznaczone dla Apple Motion, Final Cuta Pro X oraz Adobe Premiere i After Effects. Oczywiście nie mogłem odmówić, ale jako że to wszystko działo się przed samym moim wyjazdem urlopowym, to nie miałem okazji zgłębienia ich oferty.

Przez ostatnich kilka dni w końcu znalazłem chwilę i inspirację na stworzenie krótkiego klipu celem sprawdzenia wybranych pluginów (zaledwie garstki z całej oferty)…

W powyższej „reklamówce” wykorzystałem następujące pluginy: mLogo Simple 2, mRevealer GlitchmTitle Kinetic. Każdy z nich oferuje różne efekty, przejścia czy animacje, które bardzo prosto można wykorzystać na timelinie. Wystarczy znaleźć interesujący nas element i przeciągnąć go na TL, a następnie wejść w jego opcje i dodatkowo skonfigurować to, co chcemy w nim zmodyfikować pod nasze potrzeby.

Każdy plugin MotionVFX wyposażono w towarzyszący mu klip, który demonstruje jego możliwości. Niektóre z nich również wyposażono w tutoriale…

Najbardziej w całości przypadł mi do gustu fakt, że całość jest banalnie prosta w obsłudze. Wcześnie często spędzałem wiele godzin na ręcznym animowaniu elementów, aby osiągnąć zamierzony efekt, a przy ofercie MotionVFX wystarczy chwilę poszukać czegoś, co można dostosować do swoich potrzeb.

MotionVFX oferuje jeszcze produkt nazway mO2 Real 3D Rendering Engine dla Motion 5 i Final Cut Pro X, którego jeszcze nie miałem okazji testować, ale czeka już w kolejce…

W każdym razie, jeśli szukacie ciekawych pluginów do wspomnianego wcześniej oprogramowania, to koniecznie przejrzyjcie ofertę MotionVFX, bo nie dość, że to produkt rodzimy, to jakościowo nie mam do niego żadnych zastrzeżeń – wręcz odwrotnie… zachwyca!

Jeśli artykuł Pluginy polskiego MotionVFX dla Final Cut Pro X, Motion, After Effects i Adobe Premiere CC nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

W App Store są aplikacje rejestrujące każdą interakcję użytkownika, które nie proszę ich o pozwolenie na takie działania

$
0
0

Kilka dni temu, Zach Whittaker opublikował, na łamach TechCrunch, informacje na temat aplikacji korzystających z kodu firmy Glassbox, udostępniającego twórcom aplikacji możliwość precyzyjnego odtworzenia tego, jak użytkownicy wykorzystują ich aplikacje.

Paczka analityczna Glassboxu „nagrywa” każde tapnięcie użytkownika i potem dostarcza je do twórców aplikacji, w której została zaimplementowana, dzięki czemu mogą oni lepiej poznać w jaki sposób są używane i ewentualnie na tej podstawie poprawić ich design czy funkcjonalność. Niestety w tej kwestii pojawiło się kilka problemów. Po pierwsze, fakt istnienia tej funkcji w takich aplikacjach jak Air Canada, Expedia, Abercrombie & Fitch, Hotels.com i wielu innych, nie jest odnotowany w politykach prywatności. Po drugie, w przypadku niektórych programów, dane użytkowników wysyłane na serwery dewelopera lub Glassboxa nie były prawidłowo szyfrowane i udostępniały ich prywatne dane, tj. numery kart kredytowych, hasła, numery paszportów, itp.

Wczoraj natomiast pojawiła się informacja, również autorstwa Zacha Whittakera na TechCrunch, że Apple odezwało się do deweloperów korzystających z kodu Glassbox i poinformowało ich, że wytyczne App Store’u wymagają, aby aplikacje prosiły użytkowników o pozwolenie na takie zachowanie oraz że powinny w jasny sposób pokazywać, że dana sesja jest nagrywana.

Protecting user privacy is paramount in the Apple ecosystem. Our App Store Review Guidelines require that apps request explicit user consent and provide a clear visual indication when recording, logging, or otherwise making a record of user activity. We have notified the developers that are in violation of these strict privacy terms and guidelines, and will take immediate action if necessary.

Rzecznik Apple’a poinformował ich o tym oraz o fakcie, że jeśli nie naprawią tego błędu, to podejmą natychmiastowe działania. Zach dowiedział się o jednym deweloperze, który otrzymał mniej niż 24 godziny na dostosowanie swojej aplikacji do tych zasad.


App Store istnieje już od dekady, a ja ciągle jestem w szoku, że Apple nie analizuje kodu nadsyłanych im aplikacji w zdecydowanie bardziej szczegółowy sposób. Pomimo, że w App Store jest znacznie mniejsza „wolna amerykanka” niż w konkurencyjnych sklepach, to nadal poziom jest ogromny. Oczywiście najbezpieczniej jest korzystać tylko z aplikacji tworzonych przez deweloperów, których znamy, którym ufamy i którzy mieliby zbyt dużo do stracenie, gdyby próbowali robić jakieś świństwa, ale nawet ja nie korzystam wyłącznie z takiego oprogramowania. Pomimo że App Store mocno się poprawiło w ostatnich latach, to nadal ma zbyt wiele dziur, na których łataniu Apple powinno się bardziej skupić.

Jeśli artykuł W App Store są aplikacje rejestrujące każdą interakcję użytkownika, które nie proszę ich o pozwolenie na takie działania nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Nowy 0day od Linusa Henze’a, który wykrada wszystkie hasła z keychaina macOS – to bardzo poważna luka

$
0
0

Kilka dni temu zaczęły pojawiać się pierwsze informacje na temat exploita, który potrafi się dobrać do wszystkich naszych haseł zapisanych w systemowym Keychainie pod macOS (nawet tym najnowszym). Tak, to ten, w którym trzymacie swoje hasła… Wygląda na to, że istnieje naprawdę…

Linus Henze opublikował tweeta i wideo przed paroma dniami, demonstrujące jak wykrada hasła z keychaina pod macOS. Dzięki niemu może uzyskać dostęp do takich informacji, jak hasła do aplikacji, stron internetowych, serwerów, banków i podobnych. Dotyczy to lokalnych użytkowników danego komputera i do tego nie potrzebuje ani praw administratora, ani hasła do danego keychaina. Linus informuje również, że jego exploit działa w sytuacji, gdy keychain nie jest zablokowany, a nie jest, gdy dany user jest zalogowany do systemu. Jego Proof-of-Concept możecie obejrzeć na filmie w nagłówku tego wpisu.

Redakcja Bleeping Computer dowiedziała się, że Apple skontaktowało się z Linusem i próbowali od niego dowiedzieć się wszystkich niezbędnych detali potrzebnych do odtworzenia exploita. Linus Henze poinformował ich, że nie zrobi tego, „dopóki czegoś u siebie nie zmienią”. Twierdzi, że jego motywacją nie są pieniądze – Apple obecnie nie prowadzi programu nagradzającego osoby, które znajdą luki w macOS (prowadzą takowy tylko dla iOS) – ale to, że chce na Apple’u wymusić stworzenie takiego programu. Jednocześnie poinformował, że nie upubliczni nikomu informacji na temat tej luki, aby nikt nie mógł jej wykorzystać w niecnych celach.

Patrick Wardle, specjalista od bezpieczeństwa, przed rokiem znalazł lukę w macOS, pozwalającą na podobną możliwość wykradania haseł z Keychaina. Linus Henze udostępnił mu swój kod, a ten potwierdził, że nowa luka istnieje:

Yes, I was able to test it on a fully patched system and it worked lovely… It’s a really nice bug inspiringly so… If I’m a hacker or piece of malware this would be the first thing I do once I gain access to the system… Dump various keychains to extract passwords private keys signing certificates and sensitive tokens. It’s unfortunate that there is yet another bug in the keychain access… One would hope something like a keychain which is supposed to be secure would, in fact, be secure but unfortunately, that’s not the case.


Po pierwsze, to jest bardzo poważna luka w systemie. Nie wątpię, że wielu hackerów obecnie próbuje ją odkryć na własną rękę i być może któremuś się uda. Tymczasem, Linus trzyma Apple w szachu, żądając, aby Ci stworzyli program nagradzający ludzi, którzy znajdą luki w macOS. Z jednej strony rozumiem jego motywację, ale z drugiej strony, to co robi jest bardzo niebezpieczna dla milionów Macuserów. Nam pozostaje jedynie obserwować rozwój wydarzeń…

Jeśli artykuł Nowy 0day od Linusa Henze’a, który wykrada wszystkie hasła z keychaina macOS – to bardzo poważna luka nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Zapobieganie montowania dysku podczas startowania macOS za pomocą fstab

$
0
0

W moim komputerze mam dwa dyski systemowe – na pierwszym jest macOS Mojave, a na drugim Windows 10. Obecność dysku z macOS zupełnie nie przeszkadza instalacji Windows, ale od którejś wersji High Sierra, macOS ma problemy z dyskiem Windows…

Problem pod macOS charakteryzuje się tym, że czasami Disk Utility / Narzędzie Dyskowe chce zainicjować dysk z Windowsem, nie wiedzieć czemu i tylko w jednej sytuacji. Co ciekawe, dysk jest normalnie widoczny w Finderze i można nawet podejrzeć jego zawartość, ale przy próbie wyłączenia lub zrestartowania komputera, Disk Utility wyrzuca stosowny komunikat błędu, a macOS się albo przywiesza na kilka minut, albo przywiesza całkowicie, przez co muszę odpalić Terminal (Spotlight jeszcze działa, ale Finder nie) i wymusić zabicie odpowiednich wątków albo wymusić restart. Kilka tygodni temu postanowiłem rozwiązać ten problem poprzez zablokowanie montowania dysku z Windowsem podczas uruchamiania się macOS.

Przepis

  1. Zamontuj dysk, który nie chcesz, aby się montował lub potwierdź, że już jest zamontowany.
  2. Uruchom Terminal (znajdziesz go w /Programy/Narzędzia/).
  3. Wpisz komendę diskutil info /Volumes/<nazwa dysku który ma nie być montowany automatycznie>, np. diskutil info /Volumes/Windows_10.
  4. Znajdź pozycję zatytułowaną Volume UUID, która będzie wyglądała podobnie do tej: Volume UUID: 81530DD7-10B8-4958-B234-60CD394918D3.
  5. Przekopiuj samo UUID, czyli w tym wypadku jedynie 81530DD7-10B8-4958-B234-60CD394918D3.
  6. Wpisz w Terminalu cd /etc i zatwierdź komendę Enterem.
  7. Wpisz komendę sudo vifs i zatwierdź ją, aby edytować (lub utworzyć) plik /etc/fstab – Apple zaleca edytowanie tego pliku tylko i wyłącznie za pomocą vifs zamiast innych edytorów tekstowych.

Pusty plik fstab będzie wyglądał podobnie do tego:

#
# Warning – this file should only be modified with vifs(8)
#
# Failure to do so is unsupported and may be destructive.
#

  1. Zakładając, że nie zmienialiście domyślnego edytora tekstu (vim), musicie teraz przesunąć kursor strzałkami na koniec (dół) pliku.
  2. Teraz wciskacie klawisz o, aby dodać nową linię i przejść do trybu edycji.
  3. Wklejacie wcześniej przekopiowany UUID i za nim dopisujecie none <system plików tego dysku> rw,noauto, czyli w przypadku mojego dysku z Windowsem będzie to wyglądało tak: 81530DD7-10B8-4958-B234-60CD394918D3 none ntfs rw,noauto. W przypadku dysków HFS+ zastępujecie ntfs słowem hfs.
  4. Wciskacie Enter.
  5. Teraz pozostaje wcisnąć klawisze Escape i potem wpisać dwie literki ZZ (duże, czyli z wciśniętym Shiftem), aby zapisać zmiany i wyjść z vifs.
  6. Na koniec należy wpisać jeszcze: sudo automount -vc.

Plik fstab powinien wyglądać teraz tak:

#
# Warning – this file should only be modified with vifs(8)
#
# Failure to do so is unsupported and may be destructive.
#
81530DD7-10B8-4958-B234-60CD394918D3 none ntfs rw,noauto

Od teraz wybrany dysk nie będzie się automatycznie montował po restarcie komputera. Można go będzie oczywiście ręcznie zamontować w Terminalu lub Narzędziu Dyskowym / Disk Utility.

Kolejny problem z głowy, ale wbrew pozorom to rozwiązanie może mieć sens, np. dla dysków, które macie stale podłączone do komputera, ponieważ służą do robienia backupów, ale nie potrzebujecie ich widzieć na co dzień (a CCC lub SuperDuper! potrafią takie dyski same zamontować w razie potrzeby).

Jeśli artykuł Zapobieganie montowania dysku podczas startowania macOS za pomocą fstab nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Massdrop ALT – 65% programowalna mechaniczna klawiatura, wyposażona w Halo Clears

$
0
0

Stali czytelnicy zapewne zauważyli, że ostatnio żywo zainteresowałem się klawiaturami mechanicznymi. Nie pozostaje mi nic innego, jak ostrzec Was przez następstwami tego hobby, ponieważ kończy się na tym, że zamawia się kolejne modele do kolekcji. Co ciekawe, wczoraj w celach testowych spróbowałem wrócić do pisania na Apple Magic Keyboard i moje wrażenia były tak strasznie negatywne przez ten niewielki skok klawisza, że zrezygnowałem po zaledwie kwadransie. Jednak prawdą jest, że jak się raz przekona do wyższości mechanicznego przełącznika (oczywiście nie każdy się do tego przekona), to potem ciężko wrócić do klawiaturze o niskim skoku.

Przez wiele tygodni, zastanawiałem się nad towarzyszem dla mojego Vortexa Race 3, wyposażonego w przełączniki Cherry MX Speed Silver i klawisze o płaskim i uniwersalnym profilu DSA. Kombinowałem nad zbudowaniem własnej klawiatury, według mojej własnej specyfikacji i potrzeb, ale ostatecznie zabrakło mi cierpliwości. Na platformie Massdrop, od dłuższego czasu, wisiała produkowana przez nich klawiatura ALT – była następcą ich popularnego modelu TKL1, zwanego CTRL – i mnie kusiła swoimi wyjątkowymi cechami.

Massdrop ALT to klawiatura 60% lub 65%, zależnie jak kto liczy (skoro są strzałki, to dla mnie jest to klawiatura 65%), czyli wyposażona we wszystkie podstawowe klawisze, w tym strzałki, ale bez rzędu klawiszy funkcyjnych. Po prawej stronie dodatkowo znaleziono miejsce na klawisze Delete (różni się od Backspace tym, że kasuje to, co jest za kursorem, a nie przed nim), Home, PgUp i PgDn. Osobiście uważam te klawisze za zbędne, bo można po prostu skorzystać z klawisza Fn i strzałek, aby osiągnąć to samo.

Jak juz wspominałem, ALT ma kilka wyjątkowych cech. Pierwszą z nich jest fakt, że przełączniki są „hotswappable”, czyli można je demontować z klawiatury bez konieczności wyciągania lutownicy z szafki. Oznacza to, że w ciągu kilku minut możemy całkowicie zmienić charakter tej klawiatury, zamiast wylutowywać i ponownie lutować blisko 100 przełączników, gdzie każdy z nich ma po 3 luty. ALT-a wyposażono również w złącze USB-C (oraz kabel USB-C do USB-A) oraz hub USB-C, więc można do niej podłączyć myszkę, pendrive’a lub coś innego, zgodnie z potrzebą.

Zapewne też zauważyliście, że ALT ma podświetlenie LED. Osobno podświetlane są klawisze oraz pasek wokół klawiatury. Trybów podświetlenia jest w zasadzie nieskończona liczba, bo całość można zaprogramować dosłownie tak, jak się chce. Klawiatura oczywiście nie musi też świecić tęczą – można włączyć jedynie podświetlenie klawiszy, np. na biało (lub w każdym z 16,7 milionów dostępnych kolorów). Domyślnie klawiaturę wyposażono w następujące tryby podświetlenia:

  • białe podświetlenie, z przesuwającą się czerwoną falą;
  • brak podświetlenia, z przesuwającą się czerwoną falą;
  • mieniąca się tęcza;
  • tęcza, stale świecąca;
  • gradient (od lewej) z jasnoniebieskiego do jasnoróżowego;
  • stałe podświetlenie w kolorze: żółtym, czerwonym, zielonym, niebieskim, białym.

Każdy z powyższych trybów można przypisać tylko do klawiszy, tylko do paska wokół obudowy klawiatury, albo do obu. Dodatkowo, każdy z powyższych trybów może „oddychać”, czyli ściemniać i rozjaśniać się, w trybie naszego pulsu (prędkość można regulować), oraz można zmieniać kierunek animacji. Jeśli domyślne ustawienia to za mało (białe podświetlenie klawiszy jest w zupełności dla mnie wystarczające), to za pomocą konfiguratora dla Massdropa ALT (lub za pomocą oprogramowania QMK, dla użytkowników bardziej zaawansowanych) można całość skonfigurować dokładnie zgodnie ze swoimi potrzebami, np. każdy przycisk może mieć inny kolor lub możecie stworzyć sobie dowolną animację. QMK zresztą jest na tyle zaawansowane, że jeśli chcecie, to możecie nawet na klawiaturze grać w Snake’a, znanego z telefonów Nokii.

Klawisze montowane na Massdropie ALT mają profile OEM, a więc są wyrzeźbione, co widać na lewym zdjęciu powyżej. Każdy rząd jest ciut inny od pozostałych, dzięki czemu klawisze mają się lepiej układać pod palcami. W paczce otrzymujemy również magnetycznie montowane nogi, jeśli chcemy zmienić kąt nachylenia klawiatury (czego nie powinno się robić ze względów ergonomicznych). Wrażenia z pisania na nich są skrajnie różne niż na Vortex Race 3, który ma klawisza o profilu DSA (wszystkie klawisze są takie same i nie są rzeźbione), ale to ponownie kwestia gustu i przyzwyczajenia, więc każdy może dobrać sobie klawisze zgodnie ze swoimi potrzebami.

Co ciekawe, ALT ma klawisze wykonane z PBT (nie ściera się i nie nabłyszcza, jak klawisze wykonane z ABS-u, jak te w klawiaturach Apple), które są znacznie droższe, ale te są dodatkowo „doubleshot”, czyli robione z dwóch różnych form, przez co mają prześwitujące legendy – to bardzo rzadkie. Same klawisze są dosyć nietypowe, bo są delikatnie szorstkie pod palcami – jeszcze nie wiem czy to dobrze, czy źle.

Jakby tego było mało, to w pudełku znalazło się miejsce na urządzenie do zdejmowania klawiszy z klawiatury i urządzenie do demontażu przełączników. Pierwszą rzeczą, którą zrobiłem, to zamieniłem miejscami klawisze Meta i Alt na lewo od Spacji.

Początkowo planowałem zamówić wersję wyposażoną w przełączniki Cherry MX Brown, ale niedawno przestano je oferować i zostały jedynie Halo True i Halo Clear. Zdecydowałem się na te drugie i muszę powiedzieć, że ciekawie się na nich pisze. Są to przełączniki typu „tactile”, czyli mają wyczuwalny punkt załączenia się przycisku2, a jako że nie korzystałem z tego typu klawiszy od wielu lat, to miałem trochę obaw.

Bardziej jednak martwiła mnie siła konieczna do naciśnięcia przełącznika, która wynosi ~65 gf, co jest sporo więcej niż ~46 gf w przypadku Cherry MX Brown. Ważniejsze jednak jest to, że przed dobiciem klawisza klawiatury, siła potrzebna do pełnego nacisku wzrasta aż do 78 gf. To i tak mniej niż w przypadku Halo True (100 gf), ale ponoć pomaga to w nauczeniu się naciskania klawiszy tylko do chwili ich aktywacji i puszczenia ich zanim dobiją do spodu.

Mój układ

Na koniec jeszcze chciałem pokazać, jak zmodyfikowałem układ klawiszy na ALT-cie, aby odpowiadał moim potrzebom, za pomocą ich konfiguratora.

Po pierwsze, klawiatura ma dwie warstwy i powyżej pokazuję jedynie warstwę domyślną. W dolnym rzędzie miejscami zamieniłem klawisz Left GUI z Left ALT, czyli Command z Option. Spod Caps Lock wyleciała domyślna funkcja tego klawisza i zastąpiłem ją klawiszem ~` (domyślnie dostępny poprzez Fn + ESC), bo często z niego korzystam. Aby wywołać F1-F12 wystarczy przytrzymać Fn + odpowiedni klawisze z górnego rzędu cyfr. Brakuje mi jedynie dwuklawiszowej opcji wywołania skrótu Cmd + F3 (odsłania Biurko, odsuwając okna na boki; w obecnej konfiguracji muszę wciskać Cmd + Fn + F3), ale postaram się to zaprogramować pod Cmd + 3 z długim przytrzymaniem (klawiatura potrafi rozróżnić krótkie naciśnięciu klawisza od jego dłuższego przytrzymania).


Moje pierwsze wrażenia są bardzo pozytywne, klawiatura jest świetnie wykonana, a pisanie na niej to przyjemność. Co ciekawe, od paru, po zaledwie paru minutach z nią, osiągnąłem prędkość pisania na poziomie 80 słów na minutę (potrafię w optymalnych warunkach pisać z prędkością ok. 90 słów na minutę), a 1000 słów później już skoczyłem do 85 WPM – to znacznie szybciej niż moja adaptacja w przypadku Vortexa Race 3 i jego profilu DSA, gdzie potrzebowałem około tygodnia, aby osiągnąć pełną prędkość.

ALT ma jednak jedną wadę, którą łatwo dostrzec – stabilizatory w nim grzechoczą, głównie pod klawiszem Spacji, więc będę musiał zrobić rozeznanie czy i na co można je wymienić.

Jeśli macie jakieś pytania, to tradycyjnie zapraszam do komentarzy.

Jeśli artykuł Massdrop ALT – 65% programowalna mechaniczna klawiatura, wyposażona w Halo Clears nie wygląda prawidłowo w Twoim czytniku RSS, to zobacz go na iMagazine.

Viewing all 2844 articles
Browse latest View live